Mirosław Jabłoński choć wielkiej kariery na żużlu nie zrobił, może czuć się spełnionym sportowcem. Co prawda nigdy nie otarł się o czołówkę, ale zawsze kibice mogli na niego liczyć chociażby na zapleczu PGE Ekstraligi. Ostatni sezon w macierzystym Starcie co prawda nie poszedł po jego myśli, bo wykręcił średnią zaledwie 1,3 punktu na bieg, lecz w kilku meczach udało mu się pokazać swoje ponadprzeciętne umiejętności. Tak było chociażby w maju, kiedy to w domowym starciu przeciwko drużynie z Rybnika łącznie z bonusami wykręcił dwucyfrówkę i poprowadził gnieźnian do cennego zwycięstwa. W zeszłym roku pomimo względnie młodego jak na żużlowca wieku i perspektywie jazdy w coraz bardziej rozwijającej się drugiej lidze, bohater naszego tekstu postanowił jednak odwiesić kewlar na kołku. - Trochę za szybko, ale taki jest ten sport. Piękny lecz niebezpieczny! Endoproteza biodra to pokłosie upadku w Daudze prawie 3 lata temu i zwichnięcie tego stawu. Wybitny specjalista dr Jacek Mazek - któremu bardzo dziękuję - próbował je ratować. 4 operacje... Mozolna rehabilitacja... Powrót na tor... Ciężka praca... Jednak okropny ból przy każdym kroku wygrał - tak tłumaczył swoją zaskakującą decyzję. Wyścig błotny? Kibice byliby w siódmym niebie Co najważniejsze, 38-latek nie odszedł jednak od żużla, gdyż obecnie spełnia się jako komentator i ekspert stacji Canal+. Ponadto fani co jakiś czas zaczepiają go w mediach społecznościowych, pytając się o potencjalny turniej pożegnalny. Ostatnio wychowanek Startu wyszedł z ciekawą propozycją, która była oczywiście formą żartu. Mirosław Jabłoński odnalazł bowiem w Internecie filmik z wyścigu po błotnym torze i na swoim Instastory zapytał się wprost: "Kto chętny do startu?" Szkoda, że nie zrobił tego w formie klasycznego wpisu, ponieważ poznalibyśmy reakcję fanów. Gdyby naprawdę taki pomysł doszedł do skutku to z pewnością znalazłoby się mnóstwo chętnych, nie mówiąc już o wielu widzach na trybunach. Skoro w przeszłości żużlowcy potrafili bić się w oktagonie, to tym bardziej nie zaszkodziłaby im tego typu zabawa. Poza tym to doskonała integracja z kibicami, dla których byłoby to nie lada przeżycie. Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo