56 punktów z 4 bonusami na 93 całej drużyny zdobyli w dwumeczu półfinałowym dla swojej Stali Gorzów Bartosz Zmarzlik do spółki z Martinem Vaculikiem. To mniej więcej 62% udziału dwóch zawodników w wyeliminowaniu Włókniarza Częstochowa. Gorzowianie w gruncie rzeczy nic nie stracili na kontuzji Andersa Thomsena, bo Duńczyk jest doskonale zastępowany. Jeżeli więc dwójka liderów utrzyma tę doskonałą formę, to Motor Lublin w finale może mieć problem. Tak liderzy Stali wykończyli Włókniarz Dodajmy do tego garść jeszcze innych statystyk. W pierwszym meczu półfinałowym w Gorzowie wspomniani Zmarzlik i Vaculik pojawili się na torze w 10 z 15 biegów. W rewanżu w Częstochowie w 9 z 15. Daje nam to wynik 19 wyścigów z ich udziałem na 30 możliwych. To jak się okazuje było przeszkodą nie do ominięcia przez Włókniarza. Chodzi głównie o to, że liderzy zespołu Lecha Kędziory mieli olbrzymi problem z pokonywaniem tej dwójki. I punkty uciekały. Jeszcze ciekawiej będzie, jeśli do tej statystki dorzucimy Szymona Woźniaka - trzecią siłę gorzowskiej drużyny. Wtedy - biorąc pod uwagę cały dwumecz - wyjdzie na to, że trójka liderów brała udział w 26 na 30 biegów. To oczywiście efekt doskonałej taktyki trenera Stanisława Chomskiego, który pod nieobecność Andersa Thomsena musi się mocno nagimnastykować, aby rozsądnie szachować siłami i umiejętnie wypełnić po nim lukę. Motor musi znaleźć patent na Zmarzlika i Vaculika Choć Stal faworytem finału PGE Ekstraligi nie będzie, to powyższe statystki pokazują, że Motor Lublin czeka bardzo trudne zadanie. Jeżeli gorzowscy liderzy znów pojadą tak doskonale, to szykuje nam się niezwykle wyrównany dwumecz. Pewnie dużo powie nam już pierwsze spotkanie na stadionie im. Edwarda Jancarza. Tam gospodarze muszą zrobić wszystko, aby nie przegrać. To da im realne nadzieje na walkę w rewanżu. Czytaj także: Tak dla wszystkich Rosjan, a nie tylko dla cwaniaków