10 złotych, to stawka dla zawodników ze szkółki mini-żużlowej Włókniarza Lwiątek Częstochowa. Tyle młodzi zawodnicy dostają z klubu za zdobyty punkt. Niektórzy mówią, że to psucie rynku, ale we Włókniarzu uważają, że "dycha na loda" (pod takie hasło robione są wypłaty), to żadne pieniądze, a raczej zachęta do uprawiania sportu. Włókniarz płaci od małego Klub te premie dla najmłodszych chłopaków niewiele kosztują. Zdaniem działaczy powodują one jednak, że młodzi mają motywację, że im się bardziej chce. Zresztą Włókniarz płaci nie tylko szkółce mini-żużlowej, ale i też juniorom (przedział od 16 do 21 lat) za starty w zawodach młodzieżowych. Tu stawka wynosi 200 złotych. Młody żużlowiec czasem ma cztery imprezy w miesiącu i jeśli zdobywa średnio 10 punktów na jeden turniej, to łatwo policzyć, że może zarobić 8 tysięcy. To już jest jakaś kwota, choć warto zaznaczyć, że wielu dorosłych zawodników tyle dostaje za punkt w Ekstralidze. W ciągu minuty, bo tyle trwa bieg, zarabiają więcej niż młodzieżowiec startujący w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów przez miesiąc. Czy kasa dla juniora, to przesada? Inna sprawa, że zdaniem niektórych te 200 złotych dla juniora, to jakaś przesada. Trener kadry Rafał Dobrucki, gdy się o tym dowiedział, to przyznał wprost, że jemu się to nie podoba, bo to nie jest wychowawcze. Z drugiej strony mówimy jednak o groszach, które stanowią swego rodzaju motywację. A przecież w obecnych czasach trudno jest przekonać młodzież do uprawiania sportu. Zwłaszcza tak ekstremalnego, jakim jest żużel. W Częstochowie jest magnes, a przyjęte cenniki sprawiają, że młodym opłaca się podnosić kwalifikacje. Zabawa w żużel zaczyna się od 10 złotych, potem jest przeskok na 200, a już zawodnik startujący w Ekstralidze U-24 (coś na kształt rezerw pierwszej drużyny) dostaje 800 złotych. W PGE Ekstralidze nie ma już jednej stawki, a taki Jakub Miśkowiak miał w tym roku płacone 7 tysięcy za punkt. Czytaj także: Kuszą trenera roku, a on nie chce podpaść żonie