Gdyby żużel był grą komputerową, to jej autor powinien wymyślić taką grę jak wczorajsza rzeczywistość PGE Ekstraligi. Real przebił wirtual. Korespondencyjny pojedynek o to, kto stanie się lucky loserem przypominał walkę w Bundeslidze czy w Ekstraklasie o spadek lub o mistrzostwo. Kibice nasłuchiwali informacji ze stadionów w Częstochowie, Lublinie i we Wrocławiu z długopisami w rękach i liczyli, liczyli, liczyli... Różnice były minimalne. Trzy zespoły walczące o jedno miejsce w półfinałach DMP mieściły się w trzech punktach. Rozstrzygnięcie dały tak naprawdę dwa ostatnie biegi. Te dreszcze emocji towarzyszące walce do końca były dobrą promocją żużla. W pierwszej czówrce jest jeden zespół, który nie dostał się do niej w sezonie 2022. To oczywiście Betard Sparta Wrocław. W walce o medale zabranie natomiast aktualnego wciąż wicemistrza Polski z Gorzowa. Są za to ubiegłoroczni medaliści - złoty Lublin i brązowa Częstochowa. O półfinał otarła się Fogo Unia Leszno, która przecież do końca walczyła, żeby w ogóle znaleźć się w fazie play-off. Znam zresztą paru ekspertów, którzy prowokowali, że to nie Wilki z Krosna, tylko Byki z Leszna spadną z PGE Ekstraligi. Jak widać, trawestując stare polskie przysłowie: "trudno być prorokiem we własnej dyscyplinie sportu". Abramczyk Polonia w końcu ich pokonała Światła jupiterów skierowane były na polskie stadionu, ale warto było sokolim okiem dostrzec to, co działo się w Bawarii, gdzie Abramczyk Polonia Bydgoszcz w walce o powrót do PGE Ekstraligi pokonała Trans MF Landshut Devils niecodziennym wynikiem 45:44. W ten sposób jeźdźcy znad Brdy przełamali bawarską klątwę, zgodnie z którą w zeszłym sezonie przegrali z Niemcami aż dwukrotnie, w tym na własnym stadionie. Punktowo przedstawiało się to fatalnie: Kujawsko-Pomorskie vs Bawatia 0:5. Bydgoszcz spisywała się bardzo dobrze. Jaki był tego powód? Może byli po prostu natchnieni świetną wystawą poświęconą Polonii, którą niedawno otwarto w najbardziej prestiżowym miejscu Parlamentu Europejskiego. Nie napiszę, że "byłem tam, miód i wino piłem", bo w Brukseli i generalnie w Belgii króluje ponad trzysta gatunków piwa. Ale faktycznie byłem, przemawiałem oraz gratulowałem Jerzemu Kanclerzowi i jego zespołowi przygotowania tego eventu. W Belgii na żużlu praktycznie nikt nie jeździ, więc tym lepiej, że zaistniał on właśnie w europarlamencie. Oglądali go europosłowie z krajów, w których speedway nie istnieje. Miałem na końcu języka "pójdź dziecię, ja cię uczyć każę". I tak Maria Konopnicka pierwszy raz zaistniała w artykule o żużlu... Ryszard Czarnecki