Warszawa, Gorzów Wielkopolski i Toruń - w tych trzech miastach odbywają się w tym sezonie rundy żużlowego cyklu Grand Prix. Żaden inny kraj nie może pochwalić się taką liczbą turniejów. To jednak nie przypadek, że akurat polskim klubom organizatorzy chętnie powierzają organizację mistrzostw. Wszystko przez zawrotne koszty licencji, jakie działacze przelewają na rzecz amerykańskiego promotora mistrzostw. Miliony stoją za rundami Grand Prix w Polsce W sobotę odbędzie się kolejna runda cyklu. Tym razem gospodarzem będzie Gorzów Wielkopolski. Klub do spółki z miastem zapłacił promotorowi około 2,5 miliona złotych za jednoroczną licencję. Są to przybliżone stawki, bo szczegółowe cyferki są rzecz jasna objęte klauzulą poufności. Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że czteroletni kontrakt Gorzowa z Discovery kosztuje ponad 10 milionów złotych. Stolica województwa lubuskiego nie jest jednak wyjątkiem, bo podobne kwoty padają w przypadku pozostałych miast. Polski Związek Motorowy organizując rundę w Warszawie za licencję miał zapłacić 2 miliony. Tak w ogóle szacuje się, że Grand Prix na Stadionie Narodowym jest najdroższym turniejem w całym cyklu mistrzostw. Zakup praw to jedno. Do tego trzeba doliczyć gigantyczne koszty z organizacją całego przedsięwzięcia, czy wynajmem obiektu. Warszawa to jednak wyjątkowe dla żużla miejsce. Ten turniej pozwala przebić się do świadomości kibiców, którzy na co dzień nie śledzą żużla. Na trybunach zasiada blisko 50 tysięcy widzów, a przed telewizorami grubo ponad pół miliona. Wracając jednak do kosztów związanych z zakupem licencji podkreślmy, że wspomniane wcześniej 2-2,5 miliona to stawka, jaką Polacy muszą wyłożyć na stół, jeśli chcą podjąć się tego przedsięwzięcia. Od tej kwoty bywały jednak odstępstwa. Jak wynika z informacji Radia PiK, Toruń w 2014 roku za prawa do cyklu zapłacić aż 3,6 miliona złotych. Te sumy robią wrażenie. Legendarny zawodnik o krok od transferu? To byłby hit Polacy sami podbijają stawki Polskim klubom zależy na organizacji rund Grand Prix, bo może to i duży wydatek, ale przy dobrej organizacji można na tej imprezie nieźle zarobić. Optymistyczne rachunki mówią o milionie, a nawet ciut więcej. Nic więc dziwnego, że działacze nierzadko biorą udział w licytacji. Nie tak dawno w środowisku mówiło się, że Gorzów i Wrocław rywalizowały ze sobą o prawa do organizacji rundy w 2022 roku. Wtedy przedstawiciele Stali mieli usłyszeć z ust promotora, że zdecydują się tylko na jedną lokalizację. Gorzowianie podbili więc stawkę. Później byli mocno zdziwieni, kiedy zobaczyli, że w kalendarzu widnieje również runda wrocławska. Zresztą w środowisku żużlowym nie brakuje głosów, że Polacy dają się rozgrywać promotorowi - niezależnie czy jest nim Discovery, czy jak wcześniej brytyjska firma BSI. Przykładowo w pandemicznym 2020 roku rozegrano osiem rund cyklu z czego aż sześć w polskich miastach - Wrocławiu, Gorzowie i Toruniu. W zasadzie tylko Polacy byli w stanie zapłacić tyle, żeby promotor nie wyszedł na tym biznesie stratny. Wojna polsko - polska. Obaj mówią, że chcą wygrać