Fogo Unia Leszno w poprzedniej dekadzie dominowała w polskim żużlu. Wszystko za sprawą Piotra Rusieckiego, który przejął stery w klubie po Józefie Dworakowskim. Teraz to już tylko wspomnienie. Tyle gwiazd w jednej drużynie. Tak narodziła się potęga Po dwóch chudych latach i wszelakich skandalach Józef Dworakowski rzucił tym wszystkim. Zrezygnował z posady prezesa klubu, lecz w dalszym ciągu był jednym z głównych udziałowców. Zastąpił go Piotr Rusiecki, który od razu zaczął działać. Ściągnięto 3-krotnego mistrza świata Nickiego Pedersena. W kolejnych latach dokonano transferu Emila Sajfutdinowa, Janusza Kołodzieja i Jarosława Hampela. Tak powstała potęga. Unia lała wszystkich jak popadnie. W latach 2014-2020 pięciokrotnie wygrywała PGE Ekstraligę, a raz musiała uznać wyższość Stali Gorzów. Wszystko to za niecałe 10 milionów. Dziś za te same pieniądze nie da się utrzymać w najlepszej lidze świata. Biznesmen czuł się oszukany. Chodziło o setki tysięcy złotych Wtedy w Lesznie panował głód sukcesów. Rusiecki też był zmobilizowany i zdeterminowany, aby zaistnieć jako nowy prezes. Wyszło mu to doskonale. Wszystko się jednak kiedyś kończy. Gdy sukcesy minęły, to liderzy zespołu zaczęli odchodzić. Największym echem odbiło się rozstanie z Sajfutdinowem oraz Jasonem Doyle'em. W obu przypadkach miało dojść do podpisania umowy pomiędzy stronami. Okazało się później, że nie była ona prawnie zobowiązująca. Działacz twierdził, że Emil podpisał i zadeklarował się przed sezonem 2021, że zostanie w klubie również na rok 2022. Tak się nie stało i wyrwał go toruński Apator. W ramach odwetu zawodnik miał nie otrzymać należnych pieniędzy z kontraktów sponsorskich. Chodziło o setki tysięcy złotych. Sprawa trafiła nawet do sądu. To ich doszczętnie dobiło W przypadku Australijczyka wszystko było już gotowe. Działacze mieli przyklepany skład na sezon 2023. Nawet hucznie ogłoszono już w czerwcu, że Doyle przedłużył kontrakt. Jak się później okazało zawodnik otrzymał lepszą ofertę od beniaminka z Krosna i zerwał porozumienie. Te sytuacje z pewnością bardzo uderzyły w działaczy z Leszna. Przede wszystkim, jeśli chodzi o potencjał kadrowy. Teraz już nie walczą o mistrzostwo Polski tylko o utrzymanie. Nie stać ich już na wymagania czołowych zawodników. Determinacji może jednak brakować, gdy chodzi o zakontraktowanie choćby jednej gwiazdy. Duet z Kołodziejem mógłby znów dać nadzieję na walke o medal. O potędze sprzed kilku lat nie ma już mowy.