Emil Sajfutdinow i Artiom Łaguta siedzą jak na szpilkach. W tym sezonie nie jechali, ale wciąż jest szansa, że wrócą w przyszłym. PZM myśli nad rozwiązaniem dopuszczającym starty Rosjan z polskim obywatelstwem (dwaj wymienieni spełniają warunki) pod warunkiem, że nie będą oni jeździli jako Polacy. Nikt w związku nie dopuszcza myśli, że taki Łaguta czy Sajfutdinow wystąpią w Grand Prix, wygrają, a organizator zagra im Mazurka Dąbrowskiego. Zapalmy zielone światło wszystkim Rosjanom Jeden mądry trener zwrócił mi jednak uwagę, że już lepiej byłoby dopuścić wszystkich Rosjan, bo ci z obywatelstwem różnią się od tych bez obywatelstwa jedynie tym, że byli bardziej cwani. W czym bowiem Łaguta czy Sajfutdinow są lepsi od Siergieja Łogaczowa, Wiktora Kułakowa czy Wadima Tarasienko? Chyba tylko w tym, że okazali się bardziej sprytni, załatwiając sobie obywatelstwo. Przecież dobrze wiemy, że ani Łaguta, ani Sajfutdinow nie wzięli obywatelstwa z miłości do Polski. Chodziło tylko i wyłącznie o wygodę i swobodne przemieszczanie się po krajach Unii Europejskiej. Podróżując, wyciągali <a class="textLink" href="https://geekweek.interia.pl/tematy-paszport,gsbi,3726" title="polski paszport" target="_blank">polski paszport</a>, ale kiedy rok temu zgłaszali się do rozgrywek PGE Ekstraligi, to wyciągnęli rosyjską licencję. Ja im tego nie mam za złe. Zrobili to, bo są Rosjanami, a Polakami stali się, gdy okazało się, że to jedyna droga do startów w Polsce. Jeśli więc rozważamy powrót Rosjan do ligi w sezonie 2023, to nie mówmy jedynie o polskich Rosjanach, ale o wszystkich Rosjanach. Bo między nimi nie ma żadnej różnicy. Nikt nie musi brać Grigorija Łaguty Ktoś powie, że przecież taki Grigorij Łaguta zhańbił się swoimi wypowiedziami, że inni jeździli w swojej lidze, dumnie prezentując znak Z. Nikt jednak nikomu nie każe zatrudniać pana Grigorija i pozostałych wielbicieli putinowskiej Rosji. W sumie taka zgoda na wszystkich byłaby takim moralnym testem dla prezesów. Zobaczyliśmy, dla kogo liczą się wartości, a dla kogo ważna jest tylko i wyłącznie kasa. PS. Oczywiście to się może skończyć tak, że ostatecznie nie będzie zgody nawet na powrót polskich Rosjan. Żużlowe władze w Polsce są podzielone. Niektórzy postulują powrót Rosjan wyłącznie wtedy, gdy ustaną działania wojenne w Ukrainie. Niewykluczone, że ta opcja zwycięży. Czytaj także: <a href="https://sport.interia.pl/zuzel/news-od-dawna-nic-nie-wygral-ale-chce-gory-pieniedzy,nId,6268223">Od dawna nic nie wygrał, ale chce góry pieniędzy</a>