Tak chcą pokonać Motor Lublin. Mistrz Polski podjął bardzo ważną decyzję
Betard Sparta miała olbrzymi problem z Maciejem Janowskim, który po rozstaniu z Rafałem Hajem był cieniem samego siebie. Reprezentant Polski największe kłopoty miał na torze we Wrocławiu, choć przecież zna go jak własną kieszeń. Janowski w końcu odstawił silniki Ryszarda Kowalskiego i spróbował czegoś nowego. - Tunerzy w coraz większym stopniu nie mają z tym problemu - przyznaje Jacek Frątczak dla Interia Sport. W Sparcie liczą na to, że to koniec kłopotów aktualnego mistrza Polski. Bez niego nie są w stanie rywalizować z Motorem Lublin o złoto.

Już ostatnie dwa sezony Macieja Janowskiego były poniżej jego możliwości. Choć Polak potrafił momentami wznosić się na wyżyny i przykładowo "jedną ręką" zdobyć tytuł mistrza Polski w Lublinie, to na przestrzeni całego roku było przeciętnie. Jednak tak słabo jak w tegorocznych rozgrywkach jeszcze nie było.
Żużel. Brak Rafała Haja dobił Macieja Janowskiego, doszło do wyczekiwanej zmiany
Ogólnie panowała zgoda, że Janowski ma po prostu problem z ustawieniami silników Ryszarda Kowalskiego. Te z roku na rok mają być coraz bardziej czułe na wszelkie regulacje. Jeśli raz zgubisz odpowiednią bazę ustawień, to już później jest bardzo ciężko wrócić na wcześniejszy poziom. W dodatku rozstanie z wieloletnim mechanikiem Rafałem Hajem tylko dobiło 33-latka.
W końcu Janowski przesiadł się na jednostki Ashley'a Holloway'a i zaliczył najlepszy domowy występ. - Maciej na pewno nie pompowałby teraz balonika i poczekałby na następne spotkania. Nie był to rywal z najwyższej półki, choć w ROW-ie było dwóch chłopaków, z którymi można było się pościgać. I co ciekawe byli to Maksym Drabik i Gleb Czugunow na silnikach Ryszarda Kowalskiego. Musimy jeszcze poczekać na kolejne mecze, żeby wyciągnąć większe wnioski - mówi nam Jacek Frątczak.
Żużel. Janowski może rotować silnikami Kowalskiego i Holloway'a
Choć kapitan Betard Sparty użył silników Holloway'a, to niewykluczone, że nadal będzie korzystał ze sprzętu Kowalskiego. Coraz więcej zawodników stawia na współpracę z kilkoma tunerami naraz, choć do niedawna wydawało się to wręcz niemożliwe. Na tak wysokim poziomie niektórzy woleli pracować na wyłączność w obawie przed ujawnieniem ich tajemnic.
- Priorytetem jest transparentność i uczciwość. Każdy z tunerów ma swoją technologię i trzeba to szanować. Jeżeli te warunki są spełnione, to dywersyfikacja w biznesie jest najlepszym sposobem na osiąganie sukcesów. To jest klasyczny model przeniesiony właśnie z biznesu. Dobór kilku przetestowanych źródeł. Jest to jedna z metod, ale to są bardzo indywidualne kwestie zależne od zawodnika - podkreśla Frątczak.
Nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. Żużel wszedł w fazę wyższych temperatur, więc zawodnicy poszukują. Tunerzy w coraz większym stopniu nie mają z tym problemu. Dzieje się to w sposób otwarty i transparentny, a nie zaskakuje się decyzjami swoich wieloletnich partnerów czy przyjaciół sportowych. To jest modelowy przykład, że nie powinna być to absolutna sensacja, jeśli traktuje się partnerów w sposób uczciwy
Żużel. Frątczak mówi wprost: Nie jest to kwestia świadomych decyzji
Dla Janowskiego rotacja silnikami może być strzałem w dziesiątkę. Podobny model, choć dużo bardziej rozszerzony zastosował chociażby Patryk Dudek. - Przede wszystkim buduje się silnik pod preferencje zawodnika. Jedni wolą mocniejsze jednostki, a drudzy słabsze. Bardzo często obserwujemy, że zawodnik po dwóch biegach zmienia motocykl i nagle zaczyna jechać. To oznacza, że tak naprawdę nie jest to kwestia świadomych decyzji, tylko konieczności zmian - zauważa.
Chodzi o to, że zawodnicy często mają odłożone jednostki na dany tor. Nie jest to jednak prosta sprawa. - Trzeba przejechać te silniki i faktycznie po iluś latach można sięgnąć po konkretną jednostkę, która na danych ustawieniach spisywała się bardzo dobrze na konkretnym obiekcie. To jest efekt wieloletnich doświadczeń - twierdzi.
- Głównie odkłada się silniki na tor domowy, ale są też elastyczne silniki, o których każdy marzy. Niemniej żużel poszedł w tym kierunku, że dysponując kilkunastoma jednostkami, żużlowcy wiedzą, które dokładnie będą pasować na dany tor. Wybierają wtedy spośród nich konkretne trzy silniki, które wkładają w ramę. Wystarczy spojrzeć na Jana Kvecha, któremu na torze w Gorzowie bardzo dobrze idzie, a ma problemy na domowym owalu w Toruniu - kończy.
Zobacz również:


