Mowa o absurdalnych regulacjach, których sensu nie rozumie zupełnie nikt. Mianowicie zawodnicy wypożyczeni z PGE Ekstraligi do 1. Ligi Żużlowej nie mogą startować równocześnie w rozgrywkach PGE Ekstraligi, przez co kluby zmuszone brać udział w tej lidze muszą posiłkować się dziwnymi, zagranicznymi wytworami. Co jest w tych regulacjach tak absurdalne? Zawodnicy wypożyczeni z PGE Ekstraligi do 1. Ligi Żużlowej nie mogą brać udziału w Ekstralidze U-24, ale wypożyczeni z PGE Ekstraligi do 2. Ligi Żużlowej już tak. W drugą stronę - jeśli zawodnik jest wypożyczony z 1. Ligi Żużlowej do Ekstraligi i jest zgłoszony do DMP, może także startować w Ekstralidze U-24. Analogicznie wygląda sytuacja zawodników wypożyczonych z 2. Ligi Żużlowej do Ekstraligi. Przykładów nie brakuje Obecny kształt przepisów blokuje kilku zawodników, którzy z powodzeniem mogliby startować o objeżdżać się dodatkowo w Ekstralidze U-24. Najświeższym przykładem jest Maksym Borowiak, który został wypożyczony z Fogo Unii Leszno do Falubazu Zielona Góra. Wychowanek Romana Jankowskiego miał w tym sezonie mało okazji do startów, bo przez długi czas leczył kontuzję. Zaraz po rekonwalescencji powrócił na tor - już ten zielonogórski i podpisał kontrakt z Falubazem. Zresztą z leszczyńskiego środowiska to nie jest jedyny poszkodowany, bo do takich zaliczyć należy także Keynana Rew. W przeszłości także na absurdalne przepisy Ekstraligi U-24 skarżył się Michał Gruchalski. Nie chcą, by jeździli ci sami zawodnicy Oczywiście jasne jest stanowisko Ekstraligi. Włodarze nie chcą, by na każdej arenie jeździli wciąż ci sami zawodnicy, bo nie taki był zamysł tej ligi. Niemniej jednak zawodników poszkodowanych regulaminowymi zapisami jest kilku, a zezwolenie im na start w Ekstralidze U-24 nie wpłynęłoby na rozwój innych talentów żużlowych. Nieoficjalnie wiemy, że włodarze niektórych klubów zwracały już uwagę na wspomniane przepisy władzom PGE Ekstraligi.