- Chciałem podziękować wszystkim moim rywalom, bo było bardzo dużo kapitalnej jazdy w kontakcie, ale bardzo czystej. Chcę podkreślić, że wszyscy walczyli fair. Obecne tutaj dziewczyna i mama to są filary mojej wiary w to, co robiłem. Na początku roku notowania bukmacherów miałem bardzo marne, więc nikt nie postawiłby złamanego funta, że zostanę mistrzem świata. Dziękuję sponsorom, dziękuję ludziom którzy mi zaufali i dali dziką kartę - powiedział Tai Woffinden. - Wielu chciało mi założyć koronę mistrza świata już przed rundą na Friends Arena w Sztokholmie. Wystarczyła jednak chwila utraty koncentracji, uderzyłem w tylne koło motocykla Tomasza Golloba i wszyscy wiedzą, jak to się skończyło. Było wielkie pompowanie, wszyscy chcieli zrobić ze mnie mistrza świata, a ja mówiłem, żeby wszystko toczyło się spokojnie, bo żużel jest nieprzewidywalnym sportem. Uważam, że ciężka praca, spokój i determinacja zaprowadziły mnie na sam szczyt. Tak naprawdę to dopiero dzisiaj podczas zawodów poczułem, że mogę nim być i tak też się stało - cieszył się Brytyjczyk. - Teraz czeka mnie mnóstwo cierpienia, bo będzie musiał być jeszcze raz złamany mój obojczyk i wyjęte płytki, które są tam wstawione. Przez najbliższy czas będę więc musiał cierpieć, ale mogę zapewnić, że na rundę w Nowej Zelandii, 5 kwietnia, będę przygotowany w stu procentach. Na pewno nie będzie tak, że ten sukces uśpi moją czujność, postaram się być jak najlepiej przygotowany do obrony tytułu w przyszłym roku - zapewnił Woffinden. - Jestem szczęśliwy, że udało się to drugie miejsce wywalczyć, bo do samego końca musiałem o to srebro bardzo mocno zabiegać. Z Nielsem do samego niemalże końca jechaliśmy dobrze, równo, więc losy medali rozstrzygnęły się dopiero dziś. Ogólnie sezon był udany, jednak Tai w tym roku był naprawdę świetny, nie mylił się, był po prostu w każdej z rund naprawdę bardzo dobry. To drugie miejsce uważam za ogromny sukces - skomentował Jarosław Hampel, srebrny medalista. - Gratulacje dla wszystkich trzech medalistów tegorocznego cyklu. Ja czuję się świetnie, wygrać ostatnie zawody w tym sezonie i to przed swoją publicznością to fantastyczne uczucie. Całe zawody szukałem optymalnych ustawień. W odpowiednim momencie, a więc na półfinał udało się je znaleźć i ostatecznie zwyciężyć - powiedział Adrian Miedziński, który wygrał GP w Toruniu. - Na pewno chciałbym startować wśród najlepszych, bo to jest ogromna przyjemność występować w takim towarzystwie. Będę robił wszystko, aby tam się znaleźć. Szkoda tego sezonu, bo od początku układało się książkowo, potem upadek, po którym co prawda wróciłem w ciągu dwóch tygodni do ścigania, ale jeszcze dwa miesiące nie czułem się najlepiej. Dopiero po tym czasie wszystko wróciło do normy i teraz jest ok. Zobaczymy, czy będzie inna opcja, by walczyć z najlepszymi na świecie. Jeżeli nie uda się z dziką kartą, to na pewno w przyszłym sezonie będę robił wszystko, by wywalczyć awans do Grand Prix - zapewnił Miedziński. - Był to szalony rok dla mnie, bo nie spodziewałem się, że wchodząc do Grand Prix przez kwalifikacje będę miał szansę walczyć o pudło. Moim marzeniem było to, by zostać w ósemce, ale fantastyczny sezon i medal jest uwieńczeniem mojej ciężkiej pracy. Wielu zawodników chciałoby być na moim miejscu. Wreszcie mam satysfakcję, że nie jestem tylko mistrzem Danii indywidualnie, ale także najwyżej notowanym zawodnikiem wśród Duńczyków w cyklu Grand Prix. Jest to wielki przywilej, ale muszę być czujny, bo nie jestem najmłodszy, młodzież bardzo mocno atakuje pozycje starych wyjadaczy. Sukces jest ogromny także dlatego, że jestem wyżej niż Nicki Pedersen, a od lat walczymy o palmę pierwszeństwa - powiedział Niels Kristian Iversen, brązowy medalista cyklu Grand Prix.