Już sam awans Pawła Przedpełskiego był dla niego ogromnym osiągnięciem. Cóż to był za czas dla torunianina. Najpierw groźny wypadek, a później same piękne momenty - przedłużenie kontraktu z macierzystym Apatorem, narodziny córki i wreszcie triumf w Grand Prix Challenge. Do Żarnowicy Polak nie jechał jako jeden z głównych faworytów. Nasi kibice główne nadzieje pokładali w Januszu Kołodzieju, który ostatecznie uplasował się tuż za podium. Przedpełski miał problem w Grand Prix Po krótkim momencie euforii pojawiły się pierwsze kłopoty. Cykl Grand Prix to ogromne wyzwanie logistyczne, a przede wszystkim sportowe. Paweł Przedpełski nie jest pierwszym torunianinem, który boleśnie odczuł to na własnej skórze. Przed laty walka o indywidualne mistrzostwo świata brutalnie zweryfikowała już Tomaszów: Bajerskiego oraz Chrzanowskiego. Również czwarty z wychowanków Apatora, który dostąpił tego zaszczytu - Wiesław Jaguś - niezbyt miło wspomina dziś zapewne przygodę ze światowym czempionatem. Z początku szła mu ona co prawda bardzo dobrze, ale zakończył ją z poważną kontuzją i nigdy już nie powrócił na tak wysoki poziom. U Przedpełskiego obyło się bez tak dramatycznych historii, ale umówmy się - w cyklu Grand Prix Polak radził sobie najzwyczajniej w świecie słabo. Poza chwilowymi przebłyskami - pokroju awansu do półfinału podczas rundy w Warszawie - 25-latkowi zupełnie nie szło. Zajął piętnastą lokatę i nie miał żadnych szans na wybicie się na choćby przedostatnie miejsce. Niewiele brakowało, a więcej punktów od niego zdobyłby nawet rezerwowy Andrzej Lebiediew. Kibiców Apatora, bardziej niż zupełna niemoc ich wychowanka na międzynarodowej arenie, martwiło coś zupełnie innego. Naruszona pewność siebie i cały sezon spędzony na poszukiwaniu coraz to nowych rozwiązań sprawiły, że Przedpełski gorzej niż wcześniej radził sobie także w meczach ligowych. Przed rokiem zdobywał dla Aniołów średnio 1,909 punktu w każdym wyścigu. To bardzo wysoki rezultat, ocierający się o te prezentowane przez największe gwiazdy. W tym roku był on już niższy o blisko trzy dziesiąte. Odpadnięcie z cyklu ma pozwolić Przedpełskiemu znów skupić się na dobrze swej macierzystej drużyny. Jeżeli do niego, Patryka Dudka i Roberta Lamberta dołączy wracający z zawieszenia Emil Sajfutdinow, to Apator może być stać na naprawdę wysokie osiągnięcia. Wiele zależeć będzie od kapitana, który musi jak najszybciej zapomnieć o nieudanej przygodzie zagranicą. Czytaj także: Drugi raz tego nie zrobi. Ten sezon go wiele nauczył Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata