Szykuje się wielka awantura w polskim klubie. Znany biznesmen znów to zrobił
- Oczywiście, że będą kwasy - powiedział nam jakiś czas temu Andrzej Koselski. Były żużlowiec negatywnie skomentował zakontraktowanie jednego seniora więcej przez INNPRO ROW, niż jest miejsc w składzie meczowym. Klub z Rybnika przerabiał to już w 2020 roku, kiedy zawodnicy rywalizowali ze sobą o skład. Finalnie spadli z hukiem z PGE Ekstraligi. Decyzję Krzysztof Mrozka chwali jednak były prezes Unii Leszno. - Najlepiej byłoby mieć komfort, ale tak życie nie wygląda. Menadżerowie dostają wielkie pieniądze, lecz boją się podjąć trudną decyzję - odpowiada Rufin Sokołowski w rozmowie z Interia Sport.
Eksperci kręcą głowami, kiedy widzą, że prezes Krzysztof Mrozek chce utrzymać się w PGE Ekstralidze składem za 9 milionów złotych. Z niedowierzaniem spoglądają również na konstrukcję drużyny. Z tego schematu wyłamał się jednak były prezes równie legendarnego klubu żużlowego.
Były prezes uderza w menadżerów, obnażył ich pracę
INNPRO ROW dysponuje pięcioma seniorami. Z racji przepisu U24, miejsca w składzie meczowym są tylko cztery. Jeden z nich wyląduje na ławce rezerwowych. To spowoduje rywalizację o skład na treningach. Na tym może ucierpieć atmosfera w zespole. W 2020 roku skończyło się to spadkiem z elity.
- Zawsze uważałem, że drużyna musi posiadać jednego rezerwowego. Problem polega na tym, że są tzw. menadżerowie, którzy dostają wielkie pieniądze, ale boją się podjąć decyzję. Kiedy mają pięciu zawodników na pięć miejsc, to jest wygodnie, nie trzeba podejmować żadnej trudnej decyzji. Mając natomiast więcej kandydatów do jazdy i przekazać temu jednemu, że będzie rezerwowym, to już trzeba mieć trochę osobowości - mówi nam Rufin Sokołowski.
Będą zgrzyty, awantura o kasę
Podobny problem pojawił się choćby w Lublinie w 2020 roku, kiedy rzutem na taśmę sfinalizowano wypożyczenie Jarosława Hampela z Unii Leszno. Wówczas o skład musieli walczyć Paweł Miesiąc i Jakub Jamróg. Obaj zawodnicy mieli takie kontrakty, że kiedy nie jechali w meczu, to otrzymywali pewną sumę pieniędzy w ramach rekompensaty. Jednak ścigając się mogliby zarobić dużo więcej.
Kiedy żużlowiec nie bierze udziału w meczach, to nie po prostu nie zarabia. Głośno o tym mówił Mateusz Szczepaniak w 2023 roku, gdy w Grudziądzu został odsunięty od składu po jednym meczu. To będzie generowało dodatkowe konflikty, ponieważ zawodnik ma wiele zobowiązań finansowych związanych z prowadzeniem tak naprawdę własnej działalności gospodarczej.
Piotr Żyto wie, o co w tym wszystkim chodzi. Na pewno zakładają, że może ktoś nie odpalić i warto mieć jednego pod ręką w zapasie. Nie wiem jak mają skonstruowane kontrakty, ale ja nigdy nie podpisałbym takiej umowy, gwarantującej liczbę startów lub pieniądze za brak jazdy. A takie niestety zapisy się pojawiają. Najlepiej byłoby mieć komfort, ale tak życie nie wygląda
~ podkreśla.
Wykorzystają nowy regulamin
Nowy system rozgrywek, dzielący tabele na pół po rundzie zasadniczej, spadł Rybnikowi z nieba. Prawie nikt nie ukrywa, że w starym schemacie nie mieliby praktycznie żadnych szans na utrzymanie. W tej sytuacji wystarczy im jedno zwycięstwo, żeby uratować ligowy byt.
- Rybnik ma najmniej szans, ale tylko teoretycznie. Wielkim znakiem zapytania jest Częstochowa. Grudziądz też wcale nie jest najsilniejszy. Tutaj zadecyduje forma Jepsena Jensena. Kto wie, jak sytuacja finansowa będzie wyglądać w Gorzowie. Tu nie wiemy wielu rzeczy - kończy.