Z wyliczeń podanych przez prezesa Ekstraligi Żużlowej wynika, że cyrk pod nazwą PGE Ekstraliga potrzebuje grubo ponad 100 milionów złotych rocznie. Te 100 milionów idzie wyłącznie na kontrakty 50 gwiazd, a gdzie juniorzy, Ekstraliga U24 i cała ta administracyjna otoczka? Na podstawie rachub prezesa Wojciecha Stępniewskiego możemy powiedzieć, że bardzo się myliliśmy, szacując budżety klubów PGE Ekstraligi na około 120 milionów złotych. To jednak zdecydowanie większa kwota. 140? Pewnie gdzieś koło tego. Kontrakt telewizyjny głównym źródłem przychodu Kluby mają oczywiście różne źródła przychodu, ale tym najważniejszym jest telewizyjny kontrakt, który dziś daje przychód na poziomie 60 milionów rocznie. To bardzo dobra umowa. Niektórzy mówią, że trudno będzie o lepszą. Bo sezon żużlowy trwa pół roku. No i czym jest 70 spotkań wobec 306, które rozgrywa piłkarska PKO Ekstraklasa. Dodajmy, że sezon piłkarski trwa 9 miesięcy. Połączenie sił z 1 Ligą, przemianowanie jej na Speedway 2 Ekstraligę, to jest w pewnym sensie próba zaczarowania potencjalnego kontrahenta. Dostanie on może nie 9, ale 7 miesięcy jeżdżenia i nie 306, ale 140 meczów w sezonie. 140 zawsze jednak wygląda lepiej niż 70. O takich pieniądzach, jakie dostaje piłka, żużel może pomarzyć Piłkarska PKO Ekstraklasa ma teraz kontrakt na 1,3 miliarda złotych (310 milionów w tym sezonie, 320, 330 i 340 w kolejnych). Żużel na taki kontrakt nie ma szans: ani teraz, ani nigdy. Te zmiany, które zaszły - dwie zawodowe ligi stanowiące jedność i solidnie opakowane - dają jednak nadzieję, że uda się wytargować coś więcej niż dotychczas. Bo teraz jest 60 milionów rocznie na Ekstra i 1,8 miliona na Speedway 2 Ekstraligę (dotychczasową 1 Ligę). Kontrakt telewizyjny na 1 Ligę wygasa z końcem 2024, ten na PGE Ekstraligę jest ważny do końca 2025. W ciemno można założyć, że PGE Ekstraliga już zacznie rozmawiać o sprzedaży pakietu - dwie ligi na 3 lata. Być może, z racji tego, że obecne umowy nie kończą się równo, Ekstraliga da jakiś bonus na otwarcie (przedłużenie) współpracy. Teraz, do pełni szczęścia, potrzebny jest gracz, który trochę w tym wszystkim zamiesza, zrobi dotychczasowemu nadawcy konkurencję. Nowe opakowanie zdecydowanie pozwoli zachować to, co jest. Może jeszcze coś tam uda się urwać. Żeby jednak myśleć o 100 milionach, to trzeba czegoś więcej. Najpewniej tej szczypty rywalizacji, przerzucania się ofertami. Jakby jednak nie spojrzeć, to Ekstraliga dobrze przygotowała się na wielką rozgrywkę o kasę z telewizji.