Dariusz Ostafiński, Interia: Familiadę oglądałeś? Kamil Hynek, Interia: No właśnie nie było okazji. A ciebie derbowe starcie tytanów rozpaliło? Czy może oglądałeś wyłącznie po to, żeby zobaczyć prezesa Marka w roli głowy rodziny lub wciskającego grzybek? Ostafiński: Żarty się ciebie trzymają. Nie lubię takich programów, więc też nie widziałem. Zmarzlika lubię oglądać, ale na torze. Pana Grzyba z kolei wolałbym obejrzeć w jakiejś galerii z kalendarzami, tfu obrazami. Jakiś cykl tematyczny: w drodze na Wiejską. Zacząłbym od tego zdjęcia, gdzie prezes stoi z kibicami. Kiedyś mignęła mi taka fotka na fejsie. Bojowo to wyglądało. To oczywiście przeszłość, bo teraz pan Marek jest jednym z najsłodszych prezesów. Jednak co tam Familiada, skoro przed nami Plebiscyt na Sportowca Roku. Coś mi się jednak zdaje, że tym razem Bartosz bez szans. Hynek: Tak na szybko wnioskuję, że jeszcze się łudzisz, chociaż ja od początku byłem nastawiony bardzo sceptycznie. Czyżbyś miał jakiś przeciek, czy po prostu tak nagle przyszła jakaś głębsza refleksja? Ostafiński: Żadnych przecieków nie mam. Właśnie sobie czytam, że Robert Lewandowski oraz Iga Świątek wygrali 38. Plebiscyt AIPS Europe. To pierwszy dublet Polaków w historii. Lewandowskiego i Świątek, a nie Zmarzlika czy Świątek. Żeby jednak było jasne, to nie będę płakał, jak Zmarzlik przegra. Raz wygrał i tego mu nikt nie zabierze. To, co stało się w 2020 roku, to i tak był piękny sen, bo choć sukcesy Zmarzlika mogą przyprawiać o zawrót głowy, to podejrzewam, że przeciętny zjadacz chleba nawet nie wie, kto to jest Zmarzlik. Pamiętasz, jak pan Władysław Komarnicki pytał kiedyś: a kto to jest Gollob. Akurat był na Tomka zły po przegranych derbach, co nie zmienia faktu, że bój żużlowców o dusze kibiców, to jest droga przez mękę. Jedna Familiada żużla nie zbawi. Za chwilę Andrzej Stękała przebije Zmarzlika, choć ten przez rok wykonał kapitalną pracę, a jego twarz widać na większości stacji benzynowych w Polsce. Hynek: Jesteś tak dobry jak twój ostatni start. Andrzej skacze dzisiaj, Robert z Bayernem też. Bartosz nie ma się, jak bronić. Ostafiński: Jakbyśmy tak patrzyli, to Iga Świątek też nie. Wygląda jednak na to, że tu działa element świeżości, że jednak ten Roland Garros ma większą siłę przebicia. Poza tym, moim zdaniem, tu nie o to chodzi. Piłka nożna ma globalny zasięg, wszyscy się na niej znają, prawie wszyscy kochają. Każda inna dyscyplina potrzebuje wspomagania. Za Stękałą stoi telewizja publiczna. Myślę, że po pierwszym turnieju czterech skoczni w Oberstdorfie połowa gospodyń wiejskich w Polsce już wie, kim jest sympatyczny Andrzej z Zakopanego. Te same gospodynie słysząc o Barku z Kinic, pewnie będą drapały się po głowie. Chyba że wyręczają swoich mężczyzn w tankowaniu i mają w pobliżu stację Orlena. Problem Zmarzlika polega na tym, że jest zakodowany. Piłce to nie przeszkadza, ale żużlowi, który tak popularny nie jest, już tak. Hynek: Za Stękałą stoi też romantyczna historia. Chłopak jeszcze wczoraj był kelnerem. Przynosił ludziom jedzenie do stolików. Takie historie z życia wzięte twoje gospodynie lubią najbardziej. Gdyby Bartek przebrał się w roboczy strój, stanął obok dystrybutora albo sam pakował hot dogi do bułek, to mocniej chwyciłby za serce. Ostafiński: Rozumiem, że za Zenkiem Martyniukiem też stoi romantyczna historia? Bez przesady. Tu chodzi wyłącznie o dostęp do miliona odbiorców, którym systematycznie podaje się coś na tacy i w końcu większość z nich to kupuje. Pamiętam, jak kiedyś Marek Citko został Sportowcem Roku w Plebiscycie TVP, bo został skutecznie przez telewizję wypromowany. Citko był świetny, ale absolutnie na to nie zasługiwał. Wtedy zostawił w tyle wszystkich medalistów z Atlanty i to było co najmniej dziwne. A wszystko za sprawą bramki strzelonej Anglikom na Wembley w przegranym meczu i szaleństwa, jakie wtedy zapanowało w kraju. Dlatego powiem ci, że dopóki żużel będzie zakodowany, dopóty będzie skazany na takie życie od przypadku do przypadku. I szkoda, że w takiej Familiadzie nie pojawili się wyłącznie zawodnicy. Prezes Grzyb w studio to była dla mnie promocyjna wtopa. Hynek: On pewnie miałby inne zdanie. Ale faktycznie Ciekawe jest to, że prezes Marek co chwilę nam dostarcza wdzięcznych tematów do rozmów, a o szefie Falubazu - Wojciechu Domagale nie wiemy kompletnie nic. On się tam do Karola Strasburgera na pierwszą linię frontu nie pchał. Ostafiński: Nie pchał się, bo nie ma ambicji politycznych. Zamiast pana Grzyba wolałbym Szymona Woźniaka, czy nawet Martina Vaculika. Inteligentny gość, ma coś do powiedzenia. Pewnie byłby lepszym magnesem niż prezes. Cóż, niektórzy ludzie nie czują bluesa, a kariera przesłania im wszystko. Szkoda, bo cała ta Familiada to zmarnowana szansa. Ja nie lubię, ale oglądalność to ma i można fajnie dyscyplinę wypromować. Tu jednak zmarnowano szansę pokazując prezesa, choć trzy miejsca powinny być zarezerwowane dla zawodników, bo to oni są naturalnym magnesem dla kibiców. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Samochód 20-lecia na 20-lecie Interii! ZAGŁOSUJ i wygraj 20 000 złotych - kliknij. Zapraszamy do udziału w 5. edycji plebiscytu MotoAs. Wyjątkowej, bo związanej z 20-leciem Interii. Z tej okazji przedstawiamy 20 modeli samochodów, które budzą emocje, zachwycają swoim wyglądem oraz osiągami. Imponujący rozwój technologii nierzadko wprawia w zdumienie, a legendarne modele wzbudzają sentyment. Bądź z nami! Oddaj głos i zdecyduj, który model jest prawdziwym MotoAsem!