Dariusz Ostafiński, Interia: Discovery Sports Events ogłosiło rozpoczęcie 10-letniej podróży z żużlem. Jak oceniasz początek? Bo jak dla mnie, to fajne są te nowe projekty z SGP2, SGP3 i SGP4, ale turnieju w polu kukurydzy w Gorican nie kupuję. Poza tym cztery rundy w Polsce po pół miliona euro każda. Mam chyba prawo powiedzieć, że duch BSI przechadza się po korytarzach siedziby Discovery. Kamil Hynek, Interia: A to wszystko musi być na dużych obiektach? Jak zobaczyłem kalendarz i Gorican na inaugurację, to aż podskoczyłem z radości. Byłem tam, lubię, polecam i jeśli w przyszłości ma być piętnaście rund, to oczekuję miksu. Mam porównanie, bo w Cardiff też byłem i bardziej urzekło mnie to chorwackie miasteczko. Inna sprawa, że faktycznie oczekiwałem większej rewolucji. Nie podoba mi się na przykład punktacja. Wróciłbym do tej, gdzie zawodnicy gromadzą "oczka" przez całe zawody, bo tak to wystarczy się prześlizgnąć do półfinału i zabawa zaczyna się od nowa. Ostafiński: Wiesz co, mnie też się podobało w Gorican, ale to nie znaczy, że mamy tam robić Grand Prix. Idąc tym tropem zróbmy jeszcze rundę w Żarnovicy, Miszkolcu i w Braili. O jakim miksie ty mówisz? Czy zawody Pucharu Świata odbywają się na zdemolowanej skoczni w Wiśle-Łabajowie. A w ogóle, to jak masz ważnych gości, to zapraszasz gości do taniej speluny, czy porządnej restauracji? Od razu wyjaśniam, że Gorican nie jest tą tanią speluną, ale Grand Prix, to ma być okno wystawowe na świat. Berlin, Paryż, Sztokolm, Sydney, Los Angeles, takich pomysłów oczekiwałbym od nowego szefostwa GP. Może się doczekam, ale inauguracja jest raczej kiepska. Mam na myśli oczywiście kalendarz. Hynek: No wjechałeś teraz jak Zmarzlik w Sajfutdinowa. W Paryżu toż chyba najlepiej pod wieżą Eiffla, a w Berlinie to pod bramą Brandenburską. Zejdź na ziemię. Dałeś się nabrać jak dziecko. Przecież nikt nikomu nie obiecywał, że od razu zrobi rundy w metropoliach. Wręcz byłbym zaskoczony, gdyby tak się stało. Idąc twoim tokiem rozumowania i przykładami ze skoków narciarskich, to sorry, może wyjdę na ignoranta, ale ja nie wiem, gdzie na mapie jest Klingenthal, czy Bischofshofen. Wiem tylko, że odbywają się tam turnieje i chyba daleko im do Los Angeles. Ostafiński: Mam wrażenie, że jakbyś ty był promotorem cyklu, to zrobiłbyś rundę w kurniku. Sport rozwija się dzięki wielkim planom i marzeniom. Nie mówmy o wieży Eiffla czy Bramie Brandenburskiej, bo to twoje ironizowanie jest słabe. I nie, nie dałem się nabrać i nie liczyłem na wielkie boom w pierwszym roku. Inna sprawa, ze Discovery miało ponad rok, żeby się przygotować. Załóżmy jednak, że rok to za mało. Skoro jednak śmialiśmy się i narzekaliśmy na BSI za to, że najchętniej zrobiłoby cały cykl w Polsce, to dlaczego nie możemy powiedzieć nic złego na Discovery. Dla mnie Warszawa i Cardiff to za mało. GP Oceanii po miesięcznej przerwie też wydaje mi się problematyczne. Hynek: W kurniku to może niekoniecznie, ale już w stodole tak. Myślę, że żużel ma większe problemy niż ekspansja na duże areny. Mnie po Toruniu strasznie drażni, że taki Phil Morris dalej będzie dyrektorem cyklu. Facet wlał w tor milion polewaczek i zrobił na Motoarenie antyżużel. Jeśli nie będzie w GP widowisk, to możesz sobie zorganizować nawet sto rund w Szanghaju, a ludzie i tak nie przyjdą. Ostafiński: To jest kolejny problem. Przyznam, że jak Francois Ribeiro z Discovery powiedział, że to czego dokonało BSI będzie dla nich wyzwaniem, to aż mi ciarki po plecach przeszły. No i wzięli w spadku polewaczkowego Morrisa, który ma kilka zepsutych rund na sumieniu. Tym bardziej musimy przyjąć, że ten pierwszy rok, to będzie dla nowego promotora przetarcie, a rozliczać będziemy od sezonu 2023. I wiesz co, może Morris w Gorican podleje to pole kukurydzy. Będzie szybciej rosła.