Od kilku dobrych lat głównym faworytem do tytułu mistrza świata jest Bartosz Zmarzlik. Polak nie ma po prostu konkurencji. Działacze FIM wprowadzili jednak kolejny przepis, który ma utrudnić mu wygranie cyklu. To był skandal. Chcieli rozdać złoto przy zielonym stoliku Wróćmy jeszcze do ubiegłego sezonu. Zmarzlik miał wszystko w swoich rękach, aby czwarty tytuł świętować tuż przed ostatnią rundą w Toruniu. Tak się jednak nie stało, bo został zdyskwalifikowany. I to wszystko przez głupi błąd. Polak założył zły kombinezon podczas popołudniowych kwalifikacji. Niczym się praktycznie nie różnił. Brakowało po prostu jednego ze sponsorów na klatce piersiowej. Zamiast tego widniał szeroki logotyp Grupy Orlen. Jury mogło, ale nie musiało go zdyskwalifikować. Środowisko podzieliło się wówczas na dwa obozy. Jedni nie widzieli żadnych kontrowersji i dla nich sprawa była prosta. Zmarzlik złamał przepis i musiał zostać ukarany. Drudzy twierdzili natomiast, że kara nie była adekwatna do czynu. Mimo wszystko Polak potwierdził swoją klasę i obronił mistrzostwo świata wygrywając pewnie finałową rundę w Toruniu. Armando Castagna, szef żużla w FIM, nie mógł tego przeboleć i wyszedł wściekły tuż przed dekoracją. Nowy przepis wpłynie na klasyfikację. Zmarzlik może mieć kłopoty Ale do rzeczy. Discovery w porozumieniu i za zgodą FIM wprowadziło nowy przepis, który będzie funkcjonował od przyszłego sezonu. Na razie tylko podczas kwalifikacji do Grand Prix Polski w Warszawie oraz Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff. Podobnie jak do tej pory, zawodnicy będą mieć dwie minuty na uzyskanie kwalifikacyjnego czasu i będą się znajdować na torze w tym samym czasie. Najszybszy żużlowiec z danej grupy uzyska awans do wyścigu sprinterskiego. W tak zwanym sprincie spotka się zatem czterech zawodników. Jego zwycięzca otrzyma cztery dodatkowe punkty do klasyfikacji generalnej. Zdobywca drugiego miejsca trzy punkty, trzeciego dwa punkty i ostatniego jeden punkt. To na końcu może znacząco wpłynąć na którykolwiek z medali, a może nawet na sam tytuł. Promotor robi również co tylko może, aby uatrakcyjnić mistrzostwa. Oglądalność kwalifikacji w ubiegłym roku była tragiczna. Widzów w Playerze było średnio 30 tysięcy. To fatalny wynik w porównaniu do zawodów, które potrafiło obejrzeć nawet pół miliona osób. Zmarzlik w czasówkach radził sobie różnie. Niby zawsze blisko czołówki, ale nie ma pewności, że zgarnie 8 dodatkowych punktów. I to oczywiście może mocno namieszać w klasyfikacji. Niewykluczone, że jeśli kwalifikacje czasowe nie będą szły po myśli Zmarzlika, to za rok światowe władze położą na nie jeszcze większy nacisk. Polski dominator musi się mieć na baczności.