UOKiK już nałożył milion złotych kary na Polską Ligę Koszyków i szesnaście klubów. Grzywna miała związek z obcięciem jednej pensji na finiszu sezonu 2020. Urząd prowadzi też postępowanie przeciwko PGE Ekstralidze, którą chce ukarać za finansowe cięcia przed startem rozgrywek w 2020 roku i obowiązujące do niedawna limity zarobków. PGE Ekstraliga wycofała limity, ale jest pomysł na nowy przepis PGE Ekstraligi już wycofała się z limitów, które zdaniem osób zarządzających żużlem ratowały kluby przed bankructwem. Kluby nie mogły podpisać kontraktów przekraczających kwoty pół miliona złotych za podpis i 5 tysięcy za punkt. Zawodnik mógł dostać więcej wyłącznie w ramach dodatkowej umowy ze sponsorem. Ta umowa nie była jednak brana pod uwagę w procesie licencyjnym. Klub przed organem wydającym licencję odpowiadał wyłącznie za to, co sam zaoferował. Sponsor mógł nie zapłacić, a klub nie ponosił z tego tytułu konsekwencji. Często się zdarzało, że sponsorzy rozliczali się z zawodnikami jeszcze długo po zakończeniu procesu licencyjnego. Za rok ma być inaczej, bo w związku z rezygnacją z limitów kluby wzięły cały ciężar rozliczenia kontraktów na swoje barki. A te kontrakty są bardzo wysokie i już teraz spekuluje się, że wielu prezesów może mieć kłopot z rozliczeniem. Jeden z prezesów już szuka większości dla zapisu o porozumieniach Jeden z prezesów już zresztą zaczyna lobbować wśród kolegów, by w regulaminie pojawił się zapis, że jeśli klub nie rozliczy się do 30 października z zawodnikami, ale będzie miał z nimi podpisane porozumienia, to nie będzie to groziło zabraniem licencji. Taki zapis byłby niczym innym jak rolowaniem długu. Z tym już mieliśmy w przeszłości do czynienia. Kluby mając zaległość wobec zawodnika, przedłużały z nim umowę i dopisywały nierozliczoną kwotę do kontraktu na kolejny sezon. Pytaliśmy dwóch prezesów o pomysł z zapisem. Każdy z nich mówił, że ten temat krąży, ale od razu dodawał, że to nie on jest jego autorem, że to kolega. Gdyby zapis przeszedł, to UOKiK zostałby ograny. Bo z jednej strony limity zostały zniesione, a z drugiej istniałby przepis umożliwiający spłatę należności po wymaganym terminie obowiązywania kontraktu. Poza tym kluby mogłyby trzymać zawodników w szachu i grać argumentem w stylu: zapłacę ci, jak podpiszesz ze mną nową umowę. Czytaj także: Legenda leży w szpitalu. Senator pisze o pobiciu