Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że pierwsze jazdy po zimie niestety sprzyjają odniesieniu kontuzji. Żużlowcy są wygłodniali, często zbyt optymistycznie oceniają swoje przygotowanie do natychmiastowego ścigania. Kontrolę nad motocyklem w tej fazie sezonu mają zaś jeszcze przeciętną, bo do tego potrzeba kilku treningów. Stąd biorą się sytuacje, po których ktoś musi robić sobie przerwę jeszcze przed rozpoczęciem ligowych zmagań. W tym roku jednak takich żużlowców jest wybitnie dużo. Jesteśmy w zasadzie po trzech oficjalnych, dużych turniejach. Odbyło się Kryterium Asów oraz memoriały: Alfreda Smoczyka i Henryka Żyty. Lista kontuzjowanych jest zaś bardzo długa: Piotr Protasiewicz, Tobiasz Musielak, Grzegorz Walasek, Paweł Trześniewski, Kacper Tkocz, Damian Ratajczak czy Peter Kildemand. Oczywiście nie wszyscy są połamani, bo np. Protasiewicz ma "jedynie" problem z unerwieniem. Ma być gotowy na pierwszą kolejkę, ale jako że młodzieniaszkiem już nie jest, wcale nie można być tego takim pewnym. Kto następny? Niestety niemal oczywiste jest to, że wkrótce do listy rehabilitujących się dołączą następni. Sporo szczęścia miał Krzysztof Buczkowski, który zaliczył paskudną kraksę w Gorzowie. Mimo teoretycznie towarzyskiego charakteru odbywających się aktualnie zawodów, żużlowcy ryzykują tak samo jak w lidze. Dla wielu jest to walka o skład, dla innych ostatnie formy sprawdzenia sprzętu. Tak więc sparingi czy testmecze to tylko z nazwy ściganie o pietruszkę. A polskie ligi ruszają już w przyszłym tygodniu. W nadchodzący weekend mamy jeszcze turniej o Koronę Bolesława Chrobrego, PGE IMME oraz finał MPPK, który będzie gwiazdorsko obsadzony. Oby tylko nie wydłużyła się lista tych, którzy za tydzień ligę oglądać będą w telewizji. O ile rywalizacja w Gnieźnie to zawody w zasadzie bez większej stawki, o tyle IMME i MPPK to już turnieje rangi mistrzowskiej, na których nikt na pewno zamykać gazu nie będzie.