O spektakularnym wyczynie Darcy’ego Warda sprzed prawie dziesięciu lat do dziś pamięta praktycznie cała żużlowa Polska. Australijczyk w trakcie swojej kariery nie słynął ze sportowego trybu życia. Po udanych zawodach często imprezował. Kiedyś nawet na tyle przesadził z alkoholem, że przed jednym z turniejów Grand Prix nie przeszedł kontroli alkomatem za co słono zapłacił. Międzynarodowa federacja nie cackała się z niesfornym sportowcem i wlepiła mu roczne zawieszenie. Po przymusowej przerwie Ward wrócił do dyscypliny. Według ekspertów prezentował się jeszcze lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Zdecydował się też na rewolucję i przejście do Falubazu Zielona Góra. Dokonali cudu. Do dziś mówi się o tym meczu Na południu województwa lubuskiego zaliczył mnóstwo spektakularnych występów. Ten najbardziej wyjątkowy to bez wątpienia derby ze Stalą Gorzów z sierpnia 2015 roku. Niewiele zresztą brakowało, a Darcy Ward w tym spotkaniu w ogóle by nie pojechał. Australijczyk nie zdążył na samolot, którym bezproblemowo dostałby się z Wielkiej Brytanii do Polski. W Zielonej Górze byli załamani. Bez lidera na trudnym terenie właściwie nie mieli czego szukać. Cały na biało wkroczył jednak Jacek Frątczak wraz z działaczami. Pierwszy z panów zadbał o to, by bieg z udziałem żużlowca rozpoczął się najpóźniej jak tylko się da. Drudzy natomiast pomogli na szybko zorganizować specjalny transport. Ward w okolice Gorzowa doleciał specjalną awionetką. - Pomysły były różne. Ostatecznie stanęło na tym, że wsiądzie do kolejnego samolotu rejsowego z Londynu do Berlina, a tam będzie czekała na niego awionetka. O 17:17 żużlowiec trafił na stadion - mówił Jacek Frątczak w wywiadzie z Przeglądem Sportowym w 2021 roku. - Żużlowiec miał za zadanie tylko szybko przejść odprawę paszportową i wskoczyć do samolotu. Frątczak i reszta zielonogórskiej ekipy stracili dodatkowe nerwy, bo rejs z Londynu opóźnił się o 22 minuty. Z Berlina do Gorzowa awionetką leciał ponad 40 minut. Piloci ryzykowali, lecieli bardzo szybko. Menedżer Falubazu cały czas był z nimi w telefonicznym kontakcie. Wreszcie o 17:06 samolot wylądował na prywatnym lotnisku w Ulimiu - dodał Arkadiusz Adamczyk we wspomnianym materiale. Jak więc widać, było bardzo nerwowo. Akcja zakończyła się jednak sukcesem. Darcy Ward zdążył w ostatniej chwili, a następnie na torze dał popis i otarł się o komplet punktów. Ten w zasadzie zabrała mu troska o drużynę, ponieważ Australijczyk w jednym z wyścigów przepuścił rywala, by zapewnić menedżerowi lepsze możliwości taktyczne. Reprezentantowi gości bili brawo nawet kibice Stali Gorzów, którzy byli pod ogromnym wrażeniem jego kapitalnej dyspozycji. Wszyscy brali udział w czymś historycznym. Do dziś wielu fanów z łezką w oku wraca do tych chwil, niezależnie od upodobań klubowych. Chris Harris jak Darcy Ward. Niesamowity wyczyn legendy W miniony weekend Darcy’emu Wardowi pozazdrościł Chris Harris. Brytyjczyk w pewnym sensie przebił nawet Australijczyka, ponieważ w jeszcze krótszym czasie prosto z teamowego busa ustawił się pod taśmą na odpalonym motocyklu. Doświadczony sportowiec potrzebował około trzech minut na to, by wjechać na teren stadionu i wraz z zespołowym kolegą z Glasgow Tigers sięgnąć po podwójne zwycięstwo. Wyczyn nagrały klubowe kamery i aż szkoda, że materiał kończy się w momencie, gdy taśma idzie w górę. Krótki filmik ma pewnie związek z prawami telewizyjnymi. Chrisa Harrisa należy pochwalić za wspomnianą sytuację między innymi ze względu na wiek. Triumfator rundy Grand Prix w Cardiff ma na karku aż 41 lat, ale cały czas pokazuje, iż nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. W piątkowym pojedynku popularnych "Tygrysów" z Edinburgh Monarchs Brytyjczyk w dwóch wyścigach uzyskał cztery punkty z bonsuem i gdyby spotkanie nie zostało przerwane z powodu złych warunków atmosferycznych, to pewnie spokojnie osiągnąłby dwucyfrowy dorobek.