Wygraną w swoim pierwszym starcie Andrzej Lebiediew rozbudził nadzieje miejscowych fanów, którzy bardzo liczyli na jego dobry występ. Potem jednak szło mu już gorzej, a najbardziej w awansie do półfinałów przeszkodziło mu wykluczenie. Kolejny raz pokazał niemniej, że na ściganie z najlepszymi na świecie jest już gotowy. - Dlaczego jeszcze nie ma mnie tu na stałe? Spokojnie, sezon się nie skończył. Za chwilę mamy GP Challenge - przypomniał. Faktycznie, już w sobotę Lebiediew stanie przed szansą awansu do cyklu, bo pojedzie w finale eliminacji w Gislaved. Łotewski żużlowiec jest pod wielkim wrażenie tego, co zobaczył w Rydze. Choć sportowo wychował się w Daugavpils, uważa że to w stolicy powinien być turniej. Zwłaszcza, że miejscowy klub już za moment rozpocznie instalację sztucznego oświetlenia. Lebiediew: Łotwa jest najlepsza na świecie Choć na Łotwie mają zaledwie dwa tory, żużel w tym kraju prezentuje całkiem niezły poziom. Jest Lebiediew, Gusts, Michaiłow, Ansviesulis czy Kostygow, plus kilku młodziutkich chłopaków, którzy już pokazują spory potencjał. A przecież spokojnie do teraz mogli jeździć Bogdanow, Kurmis i Trofimow, którzy kilka lat temu z różnych przyczyn zakończyli kariery. - Jesteśmy najlepszym krajem żużlowym na świecie, patrząc na to ilu procentowo ludzi uprawia tu ten sport - uważa Lebiediew. - Walczymy z każdym jak równy z równym. Nie mamy nawet ligi, w kraju funkcjonuje półtora toru. Bijemy się o medale z tymi, którzy mają kilkudziesięciu zawodników i kilkanaście torów. Przy tych możliwościach, naprawdę mamy się czym pochwalić - dodał. Jeśli tak przyjrzeć się słowom Lebiediewa, to faktycznie Łotysze przy bardzo skromnym zapleczu i polu manewru, od lat reprezentacyjnie nie wyglądają źle. Oczywiście znacznie większe mieli szanse w Speedway of Nations, bo w przypadku Drużynowego Pucharu Świata, pięcioosobowa ekipa Łotwy już taka mocna nie jest. Ale jak na kraj, w którym nie ma ligi żużlowej ani żadnego systemu szkolenia, tak czy inaczej Łotwa zasługuje na słowa pochwały.