Jeszcze niedawno drżeliśmy o zdrowie Rewa, który po upadku na amatorsko przygotowanym torze złamał kręgosłup. Pojawiały się pytania, ile kolejek ligowych opuści, czy w ogóle będzie w stanie pojechać w tym roku, w jakiej będzie formie. Tymczasem sam zawodnik zaskoczył jeszcze w dniu samego wydarzenia, kiedy to wrócił wieczorem do domu, mimo tak groźnie brzmiącej diagnozy. Rew upadł na torze, na którym zamiast band były snopki oraz betonowe elementy. To wszystko brzmiało fatalnie. Ale na brzmieniu się skończyło, bo obecnie stan zdrowia Rewa wygląda znacznie lepiej. Utalentowany żużlowiec czuje się na tyle dobrze, że... postanowił popływać na desce surfingowej. Nie, to nie są żarty. W mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia Rewa szalejącego wśród fal. Udostępniło je Wybrzeże. - Jak myślicie, zdąży na rozpoczęcie sezonu? - zapytał klub nieco ironicznie. Widać, że w Gdańsku nie ma już obaw o stan zdrowia Rewa. Sam zawodnik podjął już decyzję, że na niebezpiecznych torach startować więcej nie zamierza. Australijczycy to styl życia Część osób może być zdziwionych tym, że Rew tak po prostu chwilę po złamaniu kręgosłupa wybrał się na surfing. Jeśli jednak zastanowimy się nad tym głębiej, to już dziwić nie powinno. Australijczycy mają wybitnie specyficzną mentalność. Stawiają przede wszystkim na zabawę, bo przecież życie ma się jedno, a do tego młodość szybko przemija. Złamałeś kręgosłup, ale czujesz się dobrze i chcesz iść na surfing? Żaden problem. Osoba z innego rejonu świata zapewne jeszcze długi czas nie próbowałaby takich rzeczy. Ale nie Rew, nie Australijczyk. To luźne podejście do życia potrafi jednak także przysporzyć tym zawodnikom sporych problemów. Chris Holder i Darcy Ward kiedyś postanowili w nocy pojeździć na Motoarenie. Zrobili to bez oświetlenia, korzystali ze świateł samochodu. Jeździli w klapkach. Z jednej strony imponująca wiara w swoje możliwości, ale z drugiej skrajna głupota, która mogła się skończyć tragicznie. Klub był zresztą bardzo niezadowolony, gdy dowiedział się o wybrykach dwójki Australijczyków. I trudno się dziwić. Strach pomyśleć, co by było gdyby doszło do jakiegoś upadku.