Falubaz w czołowej siódemce Speedway 2. Ekstraligi miał aż czterech zawodników (drugi Pawlicki, trzeci Jensen, czwarty Buczkowski, siódmy Tungate). Po powrocie po kontuzji świetnie w zespole odnalazł się jeszcze Luke Becker (jedenasty wynik w lidze). Pięciu tak mocnych seniorów oznaczało ogromny ból głowy dla Protasiewicza, który nie dość, że debiutował w nowej roli, to odpowiedzialność za decyzje brał na swoje barki. Krytyka i donosy, a teraz to. Zaskoczenie? Protasiewicz musiał odejmować trudne decyzje, ale Falubaz na tym nie ucierpiał Dyrektor sportowy zielonogórzan w wywiadzie dla Radia Zielona Góra opowiedział o problemach, z którymi musiał zmagać się w trakcie rozgrywek. - Proszę sobie wyobrazić, że jest bieg nominowany. Jest pięciu zawodników, którzy pojechali bardzo dobrze, a muszę desygnować czterech. Trzeba jakoś przekazać informację. Pamiętajmy, że to jest praca, to są pieniądze tych zawodników. Oni z tego żyją - powiedział Protasiewicz.- Nie wyobrażałem jednak sobie, aby zrzucać to na kogoś innego. Zawsze podchodziłem sam, rozmawiałem, przekazywałem swoje zdanie i podstawy, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Też byłem po tej stronie i dąsałem się na trenera, krzywiłem i obrażałem. Wiem, jak to działa. Kiedy byłem zmieniany albo wystawiany z pola, z którego nie chciałem jechać, ale przebieg meczu obronił decyzję, to też potrafiłem podejść i powiedzieć "przepraszam, uniosłem się, miałeś rację". Były sytuacje, gdzie zawodnicy pyskowali, ale potrafię to wyciszyć, uspokoić, przeczekać aż najgorszy moment tych emocji opadnie. Później przyznawali rację - dodał. Znany mechanik w boksie polskiego zawodnika. To może być strzał w dziesiątkę Na Falubaz nie było mocnych Protasiewicz na żużlowych torach spędził ponad 30 lat. Miał zatem świadomość, że złość żużlowców będzie na porządku dziennym. - Wynik oczywiście broni. Każdą decyzję moglibyśmy dzisiaj głębiej analizować, aczkolwiek nie ma po co. Wygraliśmy 20 meczów z 20 odjechanych. Nie ma co się za bardzo czepiać, ale były sytuacje, gdzie zawodnicy - delikatnie mówiąc - nie byli zadowoleni, podnosili głos. To oczywista rzecz. Brałem to na klatę - podkreślił.Nie wszystkie spotkania przebiegały po myśli Falubazu, choć każde zakończyło się pomyślnie. - Pewnie, że były kryzysiki. Były trudne sytuacje może w czterech lub pięciu meczach, w pozostałych szło gładko i przyjemnie, bo wygrywaliśmy. Bardziej martwiłem się, kogo będę musiał nie wstawić do biegów nominowanych i jak swoją decyzję obronić. Nigdy nie kombinowałem, decyzje często konsultowałem z Markiem Mrozem, ale finalnie to ja brałem na siebie odpowiedzialność - przyznał działacz.Protasiewicz zaznaczył również, że miał świadomość, jak ciężki będzie półfinałowy pojedynek z Arged Malesą Ostrów. Po ośmiu wyścigach Falubaz przegrywał w Ostrowie 19:29, jednak po skutecznej pogoni zwyciężył 47:42, a w rewanżu na własnym torze pewnie przypieczętował zwycięstwo.