Przed meczem nie zastanawiano się nad tym, kto go wygra. Pytanie brzmiało: jak wysoko zwycięży Falubaz? 30-stoma czy może 20-stoma punktami? Mało kto wierzył w inne rozstrzygnięcie. Podrażniona spadkiem ekipa z Zielonej Góry nawet nie zamierza myśleć nad tym, czy przerwa od PGE Ekstraligi może potrwać dłużej niż rok. W Zielonej Górze chcą i muszą awansować. Zmontowali skład, który uprawnia ich do takiego optymizmu. Jest Protasiewicz, Fricke, Buczkowski czy Tungate. Z kolei Start na papierze wygląda kiepsko. Kibice zastanawiali się też, czy przypadkiem wystawianie mającego problemy osobiste Antonio Lindbaecka nie jest czymś w rodzaju aktu desperacji. Żużlowiec ten spisał się przeciętnie i raczej nie obroni miejsca w składzie. Tor w Zielonej Górze zna świetnie, bo przecież jeździł dla Falubazu. Tym bardziej należało oczekiwać wyniku na lepszym poziomie. Straszliwe męki Protasiewicza Początkowo w Zielonej Górze nikt nie wierzył własnym oczom. Oto skazany na pożarcie Start prezentował się świetnie i prowadzony przez Michaela Jepsena Jensena nieoczekiwanie przewodził w meczu. Kapitalnie jechał także Oskar Fajfer, a zaskakiwał junior Marcel Studziński. Falubaz miał problem przede wszystkim z kapitanem. Piotr Protasiewicz po dwóch biegach nie miał na koncie żadnych punktów! Na swoim torze mu się to praktycznie nie zdarza. Jechał tak kiepsko, że z kolejnego startu go wycofano. A gnieźnianie szaleli. I nie przeszkodził im nawet... śnieg. Tak, mecz został na chwilę przerwany z powodu opadów śniegu. Przy krawężniku zrobiła się błotnista linia, w którą niektórzy wpadali. Wyszło jednak słońce i mecz można było kontynuować. Falubaz niby zaczął powoli wjeżdżać na wysokie obroty, ale tylko na chwilę. Start przed biegami nominowanymi doprowadził do remisu za sprawą kapitalnej postawy swoich liderów. Wszystko decydowało się w ostatnim biegu Gdyby ktoś przed tym spotkaniem powiedział, że wynik będzie ważył się do ostatniej gonitwy, prawdopodobnie zostałby wyśmiany. Tymczasem tak właśnie się stało. A mogło być jeszcze gorzej dla Falubazu, bo świetnie w pierwszej fazie 14. biegu jechał Lindbaeck. Ostatecznie wyścig zakończył się remisem, który mieliśmy także na tablicy przed finałowym biegiem. To był szok dla miejscowych, ale należało szybko się z niego otrząsnąć, by nie stracić punktów. Falubaz nie zdołał wygrać piętnastego biegu. Temat załatwił kapitalny Fajfer. Wygrał bieg i poprowadził Start do niezwykle cennego remisu. Remisu, w który nikt by jeszcze dwie godziny temu nie uwierzył. Tym samym nie taki Falubaz straszny jak go malują. A Start może być z siebie naprawdę dumny. Stelmet Falubaz Zielona Góra 45 Aforti Start Gniezno 45 Stelmet Falubaz Zielona Góra 9. Jan Kvech 6+1 (0,2*,1,3,0) 10. Krzysztof Buczkowski 10+1 (3,1*,2,1,3) 11. Rohan Tungate 11 (2,2,2,3,2) 12. Piotr Protasiewicz 2+1 (t,0,-,2*) 13. Max Fricke 9+1 (2,3,3,0,1*) 14. Fabian Ragus 2 (1,1,d) 15. Dawid Rempała 5 (3,0,1,1) 16. Damian Pawliczak 0 (w) Aforti Start Gniezno 1. Antonio Lindbaeck 6 (1,2,0,1,2) 2. Ernest Koza 7+1 (1,0,3,2,1*) 3. Oskar Fajfer 14 (3,3,2,3,3) 4. Szymon Szlauderbach 2 (t,1,1,0) 5. Michael Jepsen Jensen 11+1 (3,3,3,2*,0) 6. Marcel Studziński 5 (2,2,1) 7. Mikołaj Czapla 0 (0,0,0,0) 8. Philipp Hellstroem-Baengs nie startował