Dariusz Ostafiński, Interia: Podjął się pan prowadzenia drużyny skazywanej przez niemal wszystkich na spadek. Dlaczego? Piotr Żyto, żużlowy trener: Lubię wyzwania. Dramaty pan lubi? - Raczej melodramaty. Najlepiej z happy endem. Tu też na takie dobre zakończenie liczę. Cóż więcej mam powiedzieć. Nowy trener ROW-u przyznaje wprost: Jestem uzależniony od zawodników Wierzy pan, że ROW da się utrzymać? - Jakbym nie wierzył, to bym tego nie brał. Znam takich, co tylko mówią, że wierzą, a robotę biorą wyłącznie dla pieniędzy. - A ja nigdy nie robiłem dla pieniędzy. One nigdy nie były na pierwszym miejscu i nigdy nie miałem przesadnie dużego wynagrodzenia. Brałem nawet pracę w takich ośrodkach, jak Rawicz czy Opole bardziej dla przyjemności, żeby coś fajnego zrobić. Wróciłbym do tego, że trzeba wierzyć, trzeba mieć podejście. Ja na końcu muszę być przekonany, że zrobiłem wszystko, żeby ta drużyna pojechała, że przygotowałem ich, jak należy. Wiadomo jednak, że trener i jego wynik są w znacznym stopniu uzależnione od zawodników. Tym, których pan ma, nikt nie daje większych szans. - A ja w nich wierzę i mam nadzieję, że będzie dobrze. Eksperci wiele mówią o tym, że w tej drużynie Rybnika każdy z każdym ma "kosę". - Zapraszam w takim razie na trening. Zawsze można sprawdzić, jak się ma teoria do praktyki. Zdradza, kto optował za transferem Holdera Holder raz omal się nie pobił z Tungatem, nie lubi się też z Pludrą i Pedersenem. Mam wyliczać dalej? - Jednak to Tungate chciał, żeby Holder przyszedł. A poza tym, to ja się jeszcze z zawodnikami nie widziałem i nie wiem, jak się zachowają, kiedy się zobaczą. Jednak rolą prezesa i trenera jest to, żeby się dogadać i zrobić to mądrze. Trochę psychologii się przyda. No i chcę tym zawodnikom pomóc. Uczył ich jeździć nie będę, ale zarządzał jak najbardziej. To zarządzanie łatwe nie będzie, bo jest nadwyżka, a to w żużlu oznacza kłopoty i walkę o skład. - Jednak, skąd teraz wiadomo, kto trafi z formą na początek sezonu. Mając nadwyżkę, nie jesteśmy wcale "skazani na Shawshank". Jeśli któryś nie zatrybi, to trzeba będzie go budować, a pozostała piątka będzie się bić o punkty. Wszyscy mówią, że mamy zawodników z przeszłością, którzy nie gwarantują wielu punktów. I ja, bardziej niż rywalizacją, interesuję się tym, żeby jednak mieć przynajmniej tych pięciu, którzy nam te punkty zagwarantują. Czugunow pokazał w mediach społecznościowych zdjęcia ze szpitala, gdzie miał operację ręki. - To oznacza półtora miesiącu bez treningu. Będzie wyłącznie rehabilitacja, więc Gleb będzie z przygotowaniami do tyłu. Z racji tej nadwyżki zawodników, która tak martwi ekspertów, Gleb ma jednak komfort leczenia. Żyto: Trzy drużyny poza zasięgiem, z resztą można powalczyć Czyim kosztem mielibyście się utrzymać? - Nie chcę tak stawiać sprawy. Chcemy powalczyć o to, żeby tak się stało. Apator, Sparta i Motor są poza zasięgiem. Z pozostałymi można powalczyć. Z Włókniarzem? - Nie chciałbym wskazywać palcem, ale chcę powiedzieć, że obśmiewany przez wielu Pludra może być lepszy od Lamparta z Włókniarza i Miśkowiaka z GKM-u. Dla mnie Miśkowiak to nie jest zawodnik pierwszego wyboru za takie pieniądze. Na pozycji U24 mamy zawodnika, który może zrobić różnicę. Prezes Mrozek mówi, że liderem może być Drabik. Naprawdę? - Złapałem z Maksiem dobry kontakt. Dzwonimy do siebie, wymieniamy się uwagami. On wydoroślał i chce się pokazać z jak najlepszej strony. Wie, że stać go na dobre wyniki. Przy pomocy prezesa i mojej jest w stanie ten wynik osiągnąć. Jeździć potrafi, a to, co stało się w minionym sezonie, to każdemu może się przytrafić. Ma nowych mechaników, pomaga mu Marcin Momot, który jest też szefem w teamie Mikkela Michelsena. Szykuje się do trudnej rozmowy z Pedersenem A co pan zrobi, jak Pedersen odmówi panu jazdy na trudnym torze? - Szykuję się na rozmowę z Nickim, chcę z nim uczciwie porozmawiać o planie na sezon. Nie mówię, że on nie będzie jeździł na wyjazdy, ale liczę na to, że jako trener odpowiedzialny za reprezentację Danii podejdzie też bardzo poważnie do wyzwania w klubie. Pomysły są, optymizm mam i tak będzie dalej. Chyba że od zawodników dostanę klapsa. Z prezesem Mrozkiem mieliście różne momenty. - A będę pracował dla niego trzeci raz. Raz mnie zwolnił, raz sam odszedłem, mamy 1:1. Teraz prezes zadzwonił, czego się nie spodziewałem i po chwili rozmowy doszliśmy do porozumienia. Nie żal panu było zostawiać spokojnej pracy w Szwecji? - Na pewno żal, ale w klubie uczciwie mi powiedzieli, że nie ma kasy, że jest im przykro, ale nie mogą przedłużyć umowy. Wszystko jednak zostało rozliczone, uścisnęliśmy sobie dłonie i tak zamknąłem ten rozdział. Myślę, że wiosną możemy zrobić jakiś camp dla młodych zawodników ze Szwecji, bo przyda nam się ktoś do Ekstraligi U24.