- Szczerze, to miałem problem z motywacją w pierwszych biegach, czułem totalny luz. Mówiłem teamowi żeby robili z motocyklem, co chcą. Chciałem czerpać dużo frajdy typowo jeździeckiej. Jak trzy razy trzeci przyjechałem, to uświadomiłem sobie, że muszę się skoncentrować, bo radości z tego nie ma - powiedział Bartosz Zmarzlik. Nasz mistrz świata jednocześnie stwierdził, że jazda w Grand Prix, kiedy tytuł mistrzowski ma już zapewniony to świetne uczucie, bo nadal może się bawić jazdą, bez zbędnej presji. - Świetne uczucie, bo jedziesz dalej w GP, możesz zrobić świetny wieczór sobie i kibicom, a nic nie musisz. Jak nie wyjdzie, to nic się nie dzieje. Nie myślę o rekordach. Jestem przeszczęśliwy z tego powodu, ale chcę czerpać radość z jazdy. Ja po prostu kocham jeździć, kocham sprawy techniczne w motocyklach. Każdego dnia się czegoś uczę. Żeby coś znaleźć, to czasem trzeba zrobić krok w tył. Przez całe żużlowe życie tak było, jest i będzie - komentuje Zmarzlik. Żużel. Za Zmarzlikiem stoi cały team i rodzina Bartosz Zmarzlik to przykład sportowca, który ma poukładane wszystko zawodowo, ale także i prywatnie. Toczy spokojne, rodzinne życie. Dzięki temu nie martwi się o wyniki sportowe. Rodzina dodame mu sił. Jednocześnie, jak na profesjonalnego sportowca przystało, Zmarzlik wyrzeka się wielu rzeczy. - Taką prace, jaką wykonuje dla mnie cały team i rodzina... każdy ma jakiś cel, każdego dnia mnie do czegoś innego przygotowują. Nawet zwykłe rozmowy z żoną potrafią być kluczowe żebym się dobrze czuł. Oczywiście później w męskim gronie przyjeżdżamy na zawody i jesteśmy jednym wielkim teamem i panem Ryszardem Kowalskim. Ta współpraca jest piękna. Są wzloty i upadki, potrafimy wyjść ze wszystkiego - stwierdził Zmarzlik. - To wszystko kosztuje ogrom wyrzeczeń. Jeśli chcesz wygrywać, to musisz żyć żużlem, jeść żużel. Nie ma innej drogi i niezależnie czy jest dobrze, czy gorzej. Musisz się oddać tej dyscyplinie sportu. Czuję, że się poświęcam. Kocham to, ale gdy będę czuł, że nie potrafię się w stu procentach oddać, to zacznę robić co innego - dodał Zmarzlik. Żużel. Zmarzlik nie ma czasu na świętowanie Bartosz Zmarzlik nie ma czasu na świętowanie, bo już jutro startuje w wielkim finale PGE Ekstraligi we Wrocławiu. Ponadto już jest rozpytywany o szósty tytuł, nie mogąc nacieszyć się piątym. - Tytuł zrobiłem, było pod górkę... ale czy to źle? Na pewno smakuje to lepiej. W Vojens jak zdobyłem piąty tytuł, to trzy minuty później mnie pytali kiedy szósty, więc radości za dużo nie miałem pod tym względem. Zrobię wszystko żeby zdobywać kolejne tytuły. Każdy tytuł jest jak uzależnienie. Teraz jestem zmęczony, ale w styczniu czy lutym już bym się pościgał - zakończył Zmarzlik.Aktualizacja, 1:16: Zaczarowałeś Motoarenę. Spokojne trzy wyścigi, a później się rozkręciłeś.- Był to świetny turniej, naprawdę. Po pierwszych trzech biegach mówię, że nic się nie dzieje, jest luz, ale spróbujmy coś i zadziałało (śmiech).Ataki pod bandą dają większą frajdę? Publiczność to kocha.- Frajdę daje, ale trzeba to dobrze obliczyć i motor musi być dobrze wyregulowany, bo nie wszystkim tam wjedziesz. Możesz tam zostać, albo wyrwie ci motocykl. Trzeba to w odpowiedni sposób regulować, aby dało się jechać.Za rok turniej Grand Prix odbędzie się w Manchesterze. Z tego sezonu (przegrane Speedway of Nations) nie masz stamtąd najlepszych wspomnień.- W tym roku było średnio, ale jak było w Toruniu na meczu ligowym? Też średnio, nigdy nie wiesz, jak będzie.Jaki to był sezon w Grand Prix?- Jak to w sporcie, nie będę mówił, że było ciężko i nie będę się użalać, ale nigdy nie jest lekko. Musisz się z tym uswoić i tyle. Mam świadomość, że nie zawsze jest tak, jak chcą kibice, dziennikarze, i ja sam. Trzeba jednak zakasać rękawy i na drugi dzień być lepszym człowiekiem oraz sportowcem.Co oznacza piąty tytuł mistrza świata?- Na głębsze podsumowanie przyjdzie czas. Na pewno jest to niesamowite uczucie, bo naprawdę zrobiłem to w dosyć krótkim czasie, z czego jestem przeszczęśliwy.Szybko zbudowana przewaga w klasyfikacji generalnej dawała spokój w trakcie sezonu?- Tak i nie. W żużlu nigdy nie można być spokojnym. Mamy dużo zawodów, co chwilę trzeba być w innym miejscu. Patrzymy na to inaczej. Przygotowujemy się do zawodów. Mówimy "zrobiliśmy to", ale jutro są kolejne zawody. Z wtorku na środę itd. Nie mamy czasu na duże rozmyślenia.Miałeś gorszy moment w tym sezonie. Jak udało ci się go przezwyciężyć?- Po dużych nerwach przyszedł duży spokój. Jak się uspokoiłem? Powiedziałem sobie, że co ma być, to będzie.