Partner merytoryczny: Eleven Sports

Szczere wyznanie Zmarzlika. Te słowa szokują, nieoczywisty zwrot wydarzeń

Bartosz Zmarzlik po raz piąty został indywidualnym mistrzem świata, ale także zwyciężył Grand Prix Polski w Toruniu po ogromnych męczarniach w rundzie zasadniczej. Podczas zawodów mieliśmy do czynienia z nieoczywistym zwrotem wydarzeń. – Miałem problem z motywacją w pierwszych biegach, czułem totalny luz – mówił Bartosz Zmarzlik przed kamerami Eurosportu Extra. To szokujące, bo nasz mistrz świata zawsze chce wygrywać i rzadko zdarzają mu się dni, podczas których brakuje mu motywacji.

Bartosz Zmarzlik z pucharem za mistrzostwo świata
Bartosz Zmarzlik z pucharem za mistrzostwo świata/Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski

- Szczerze, to miałem problem z motywacją w pierwszych biegach, czułem totalny luz. Mówiłem teamowi żeby robili z motocyklem, co chcą. Chciałem czerpać dużo frajdy typowo jeździeckiej. Jak trzy razy trzeci przyjechałem, to uświadomiłem sobie, że muszę się skoncentrować, bo radości z tego nie ma - powiedział Bartosz Zmarzlik.

Nasz mistrz świata jednocześnie stwierdził, że jazda w Grand Prix, kiedy tytuł mistrzowski ma już zapewniony to świetne uczucie, bo nadal może się bawić jazdą, bez zbędnej presji.

- Świetne uczucie, bo jedziesz dalej w GP, możesz zrobić świetny wieczór sobie i kibicom, a nic nie musisz. Jak nie wyjdzie, to nic się nie dzieje. Nie myślę o rekordach. Jestem przeszczęśliwy z tego powodu, ale chcę czerpać radość z jazdy. Ja po prostu kocham jeździć, kocham sprawy techniczne w motocyklach. Każdego dnia się czegoś uczę. Żeby coś znaleźć, to czasem trzeba zrobić krok w tył. Przez całe żużlowe życie tak było, jest i będzie - komentuje Zmarzlik.

Legia Warszawa - Śląsk Wrocław. Skrót meczu/Polsat Sport/Polsat Sport

Żużel. Za Zmarzlikiem stoi cały team i rodzina

Bartosz Zmarzlik to przykład sportowca, który ma poukładane wszystko zawodowo, ale także i prywatnie. Toczy spokojne, rodzinne życie. Dzięki temu nie martwi się o wyniki sportowe. Rodzina dodame mu sił. Jednocześnie, jak na profesjonalnego sportowca przystało, Zmarzlik wyrzeka się wielu rzeczy.

- Taką prace, jaką wykonuje dla mnie cały team i rodzina... każdy ma jakiś cel, każdego dnia mnie do czegoś innego przygotowują. Nawet zwykłe rozmowy z żoną potrafią być kluczowe żebym się dobrze czuł. Oczywiście później w męskim gronie przyjeżdżamy na zawody i jesteśmy jednym wielkim teamem i panem Ryszardem Kowalskim. Ta współpraca jest piękna. Są wzloty i upadki, potrafimy wyjść ze wszystkiego - stwierdził Zmarzlik.

- To wszystko kosztuje ogrom wyrzeczeń. Jeśli chcesz wygrywać, to musisz żyć żużlem, jeść żużel. Nie ma innej drogi i niezależnie czy jest dobrze, czy gorzej. Musisz się oddać tej dyscyplinie sportu. Czuję, że się poświęcam. Kocham to, ale gdy będę czuł, że nie potrafię się w stu procentach oddać, to zacznę robić co innego - dodał Zmarzlik.

Żużel. Zmarzlik nie ma czasu na świętowanie

Bartosz Zmarzlik nie ma czasu na świętowanie, bo już jutro startuje w wielkim finale PGE Ekstraligi we Wrocławiu. Ponadto już jest rozpytywany o szósty tytuł, nie mogąc nacieszyć się piątym.

- Tytuł zrobiłem, było pod górkę... ale czy to źle? Na pewno smakuje to lepiej. W Vojens jak zdobyłem piąty tytuł, to trzy minuty później mnie pytali kiedy szósty, więc radości za dużo nie miałem pod tym względem. Zrobię wszystko żeby zdobywać kolejne tytuły. Każdy tytuł jest jak uzależnienie. Teraz jestem zmęczony, ale w styczniu czy lutym już bym się pościgał - zakończył Zmarzlik.

Robert Lambert, Bartosz Zmarzlik, Fredrik Lindgren. Podium GP 2024/
Bartosz Zmarzlik/
Szymon Woźniak i Bartosz Zmarzlik/
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem