Przez lata ekscytowaliśmy się jazdą Jarosława Hampela w cyklu Grand Prix. Razem z Tomaszem Gollobem z dumą reprezentowali biało-czerwone barwy na arenie międzynarodowej. Niestety tylko jeden z nich może przyznać, że jest spełnionym sportowcem. Siedzi mu to w głowie do dziś. "Robiłem wszystko, co tylko się działo" Hampel jest dwukrotnym indywidualnym wicemistrzem świata z 2010 i 2013 roku. W swoim dorobku ma także brązowy krążek z roku 2011. To były jego najlepsze lata. To wtedy osiągnął szczyt swojej kariery, którą na moment przerwała poważna kontuzja uda. Kość dosłownie roztrzaskała się na strzępy. Po żmudnej rehabilitacji Jarosław wrócił na tor, lecz nie w takim stylu, jak przed wypadkiem. 42-latek nie ukrywa swojego żalu. Do dziś w głowie siedzi mu fakt, że nie został indywidualnym mistrzem świata. Gollob dokonał tego w wieku 39 lat, więc dlaczego Hampel nie miałby dostąpić tego zaszczytu nawet i w podobnym wieku. Wyprawią mu wielkie pożegnanie? Postawił sprawę jasno Spekuluje się, że Hampel może otrzymać dziką kartę na Grand Prix w Warszawie. Polski Związek Motorowy chciałby zorganizować mu uroczyste pożegnanie z cyklem Grand Prix. Podobnie miało to miejsce z Gollobem w 2015 roku, a rok później wyprawiono mu również pożegnanie z kadrą. Nowy zawodnik Enea Falubazu Zielona Góra przedstawił sprawę jasno. Jeśli będzie w odpowiedniej formie, to przyjmie zaproszenie. Legenda nie chce być w tych zawodach statystą. Zawody, w których miałby wielki problem z dostaniem się do półfinału, mogą tylko i wyłącznie pozostawić rysę na jego pomniku. Stanowisko Hampela jest w pełni zrozumiałe.