Z piekła do nieba - tak można podsumować dwudziesty wyścig wrocławskiego finału Drużynowego Pucharu Świata. Kiedy wydawało się, że Maciej Janowski przyjedzie na metę czwarty, reprezentant Sparty Wrocław wykrzesał z siebie 200% swoich możliwości i doskonałym manewrem po wewnętrznej części toru wybił z głowy dwa punkty biegowe Robertowi Lambertowi. Stadion oszalał, a Janowski jako lokalny matador, został bohaterem publiczności. - Cieszę się, że tak to się zakończyło. Jak widziałem, że trener Rafał wystawił mnie w dwudziestym biegu, to powiedziałem: "o kurde! Ale się narobiło". Pomyślałem: "okej, spróbujmy". Nie było wielkich nerwów, ale bardzo mi zależało. Tym bardziej, że jak powiedziałem, nie był to najlepszy wieczór. Mężczyzn poznaje się po tym jak kończą, a nie jak zaczynają - wyznał szczerze Maciej Janowski. Nie chciał odpuścić Po drugiej serii startów było jasne, że to nie będzie wymarzony turniej Macieja Janowskiego. Reprezentant Polski miał na swoim koncie zaledwie dwa punkty, a jego drugi start był bardzo słaby. Czy to zasiało zwątpienie w Janowskiego? Tym bardziej, że na ławce rezerwowych zasiadał kapitalny w tym roku Janusz Kołodziej. Najważniejsza akcja w karierze Janowskiego? Akcja Janowskiego z dwudziestego wyścigu finału DPŚ przejdzie do historii, a polscy kibice będą ją wspominać, niczym zwycięstwo Tomasza Golloba nad Leigh Adamsem w finale DPŚ w 2009 roku. Czy to była najlepsza, a zarazem najważniejsza akcja Macieja Janowskiego na dystansie? - Wiele było różnych dobrych akcji w mojej karierze. To była jedna z nich, ale zakończona złotym medalem dla drużyny. To moja praca i staram się ją wykonywać jak najlepiej. Trener wysłał mnie do takiej misji, wierzył we mnie, a ja to czułem to. Cieszę się, że nie zawiodłem jego oczekiwań - wyznał Maciej Janowski. Jak się zatem czuje świeżo upieczony mistrz świata? - Na pewno czuję się świetnie. Chociaż szczerze mówiąc, to nie był najlepszy wieczór w moim wykonaniu. Wydaje mi się, że pokazaliśmy siłę drużyny i to jak potrafiliśmy się zjednoczyć w tym trudnym momencie. Wychodziliśmy na prowadzenie, spadaliśmy. Zmieniłem motocykli, ale coś złego się z nim stało. Na szczęście potem wróciłem do tego pierwszego. Nie było idealnie, ale po zmianach troszkę lepiej - skwitował Maciej Janowski.