- Wydaje mi się, że dzisiejszy wynik chyba o tym mówi. Sytuacja jest taka, że wybrano mnie na kapitana. Mam swoje funkcje, a jedną z nich jest to, żeby pomagać kolegom z toru. Czasami to była pomoc przy sprzęcie, ale też konieczność dopilnowania toru, by był taki, jakbyśmy chcieli. Mam nadzieję, że to widać po ostatnim meczu z Grudziądzem i po zawodach z Wrocławiem. Ktoś w tym wszystkim musi być zły i niech to będę ja, ale jeśli mamy wygrywać zawody, to niech tak będzie - wyznał Janusz Kołodziej przed kamerami Eleven Sports w wywiadzie z Anitą Mazur. Kołodziej znów dopilnował toru Janusz Kołodziej, wzorem ubiegłych spotkań - ponownie brał udział w pracach torowych. Tym razem miał większy wkład w ostateczny jego wygląd, a w szczególności w start, który pasował wszystkim leszczyńskim zawodnikom. Nie chcieli go dopuścić do traktora Kiedy Jan Choroś był toromistrzem, zgodnie ze słowami Janusza Kołodzieja - nie chciano go dopuścić do elementu układania toru. Teraz sytuacja się zmieniła. - Lubię wyzwania, a nie lubię nudy. Największy problem był w tym, że nikt mnie nie chciał dopuścić do traktora, czy polewaczki, gdzie normalnie nimi jeżdżę. Wreszcie się udało i to moje kolejne spełnione marzenie. Bardzo się z tego cieszę. To nie jest prosta sprawa i bardzo szanuje toromistrzów, ale nie każdy do końca rozumie zawodników, bo zawodnicy jeżdżąc widzą i czują. To skomplikowane - zakończył Janusz Kołodziej.