Takiego scenariusza nie spodziewał się chyba nikt. Polacy wydarli mistrzostwo świata w ostatnim wyścigu Drużynowego Pucharu Świata. Po turnieju wyraźnie było widać, że ciśnienie zeszło z Polaków. Kibice, działacze oraz oni sami narzucali na siebie presję, bo interesowało ich tylko mistrzostwo świata. - Kupę czasu czekałem na mistrzostwa świata, ponieważ ten dzień jest zawsze wyjątkowy. Puchar Świata to zawsze świetne ściganie i mocno obsadzone zawody. Przed zawodami i w trakcie zawodów mieliśmy trochę nerwów, bo nie mieliśmy zbyt dużo okazji do jazdy we Wrocławiu, aczkolwiek to, co zrobili koledzy... Możemy powiedzieć, że pokonaliśmy drogę z piekła do nieba. Taki scenariusz każdy brałby w ciemno, bo to, co nas najbardziej cieszy, to fakt, że nie było lekko. Końcówka była wyśmienita - powiedział po turnieju Bartosz Zmarzlik. Co serię byli spóźnieni Widać było, że warunki torowe na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu zmieniały się praktycznie z wyścigu na wyścig. Raz chodziła zewnętrzna, raz wewnętrzna. To przyprawiało naszych reprezentantów o ból głowy. Trening poprzedzający zawody praktycznie w niczym nie pomógł podopiecznym Rafała Dobruckiego. Kolejny Drużynowy Puchar Świata odbędzie się za trzy lata. W kolejnych dwóch sezonach powraca Speedway of Nations.