998 metrów. To oficjalna długość toru żużlowego w niemieckim Herxheim. Nie ma co się oszukiwać - mówimy o istnym lotnisku, nawet jak na standardy long tracku. Zawodnicy specjalizujący się w tej odmianie żużla dosiadają nieco innych motocykli. Ich maszyny wyposażone są w skrzynię biegów (jedynka służy tylko do ruszenia spod taśmy, dwójka do dalszej jazdy) i bardzo lekkie elementy ramy. Do jakich można rozpędzić takie konstrukcje? Cóż, fotoradaru w pasie bezpieczeństwa nikt jeszcze nie zamontował. Zawodnicy spierają się co do dokładnych wartości. 150? 160? 170? Niektórzy powiedzą nawet, że 200 kilometrów na godzinę. Biorąc pod uwagę, że najsłynniejszy żużlowy niuans mechaniczny - brak jakichkolwiek hamulców obowiązuje również w takich turniejach, to tego typu detale przestają mieć większe znaczenie. Żużel przygarnął wielu longtrackowców W Polsce ta szalona dyscyplina nigdy nie cieszyła się sporym zainteresowaniem. Kochaliśmy klasyczny żużel, lecz long track traktowaliśmy jako egzotyczną ciekawostkę. Zupełnie inaczej było na zachodzie Europy - w Niemczech, Holandii czy Francji wyścigi na dużym torze zupełnie zdominowały swój krótszy odpowiednik. Nawet występujący dziś w naszym kraju zawodnicy z tamtych okolic świata mogą pochwalić się sporymi sukcesami na "lotniskach" - Martin Smolinski, Erik Riss, Dimitri Berge czy David Bellego dobrze znają smak złotych medali w tym nad wymiar specyficznym sporcie. Najbardziej utytułowanym w nim Polakiem wciąż pozostaje Adam Łabędzki, który do cyklu Grand Prix awansował w sezonie... 1997. Nie ma co się dziwić, nad Wisłą niewiele jest torów umożliwiających ściganie w takiej formule. Mimo to, w Polsce obserwujemy ostatnio próby profesjonalizacji tej dziedziny. Stanisław Burza - były żużlowiec, dziś tuner silników - awansował nawet do grona uczestników indywidualnych mistrzostw świata, a dziś poprowadzi naszą drużynę narodową w jej debiucie w Long Track of Nations - zmaganiach o tytuł najlepszej reprezentacji na świecie. Naszą kadrę współtworzą wraz z nim Marcin Sekula i Adam Skornicki, indywidualny mistrz Polski sprzed kilkunastu lat i trener drugoligowego Kolejarza Rawicz. Tytuły bronić będą Francuzi reprezentowani przez Matthieu, Stephane’a i Matthiasa Tressarieu. W zawodach nie zabranie nazwisk dobrze znanym naszym kibicom - Maxa Dilgera, Lukasa Fienhage czy reprezentującego Wielką Brytanię Chrisa "Bombera" Harrisa. Start zawodów o 13:30.