Zawody w Rzeszowie przeprowadzono w zawrotnym tempie. Organizatorzy postawili na krótkie przerwy ze względu na niepokojące prognozy. W okolicach stadionu szalała podobno burza i gdyby zawitała ona na obiekt przy ulicy Hetmańskiej, to zmagania prawdopodobnie zakończyłyby się wcześniej niż pierwotnie zakładano. Zgodnie z oczekiwaniami na torze rządził i dzielił Bartosz Zmarzlik. Obrońca tytułu nie ustrzegł się jednak wpadek. W dziesiątej odsłonie wieczoru mistrza świata pokonali Patryk Dudek oraz nastoletni Wiktor Przyjemski. Z kolei kilkanaście minut później reprezentant Platinum Motoru męczył się na dystansie z Marcinem Nowakiem. Strata dwóch "oczek" nie zabrała mu ostatecznie bezpośredniego awansu do wielkiego finału. W klasyfikacji turnieju po rundzie zasadniczej panował ogromny ścisk, bowiem aż czterech zawodników uplasowanych za Bartoszem Zmarzlikiem miało na koncie po jedenaście punktów. Ostatecznie dzięki większej ilości zwycięstw w decydującej gonitwie dnia zameldował się Piotr Pawlicki. W walce o największy puchar poza wyżej wspomnianym duetem pozostali również Maciej Janowski oraz Szymon Woźniak. To właśnie żużlowcy Betard Sparty oraz ebut.pl Stali Gorzów pomyślnie przebrnęli przez baraż. Niezadowolony musiał być po nim zwłaszcza Patryk Dudek, który ani nie razu nie przyjechał ostatni do mety aż do wyścigu numer 21. Decydująca rozgrywka fenomenalnie rozpoczęła się natomiast dla Piotra Pawlickiego. Jadący po szerokiej Bartosz Zmarzlik szybko wysforował się jednak na prowadzenie i pomknął po kolejne cenne zwycięstwo w karierze. Wychowanek Unii Leszno na ostatniej prostej stracił też drugie miejsce, gdyż na samej kresce wyprzedził go Maciej Janowski, czyli kolega z wrocławskiej drużyny. Sędzia co prawda długo oglądał powtórki, lecz ostatecznie postanowił przyznać dwa punkty brązowemu medaliście SGP 2022. Kibice poza świetnymi wyścigami zapamiętają również wzruszającą ceremonię dekoracji. Zanim zawodnicy pojawili się na podium, wskoczyli oni na specjalne motocykle i odbyli rundę honorową. To właśnie wtedy na rękach Bartosza Zmarzlika pojawił się jego syn - Antoś. Chłopiec absolutnie był w siódmym niebie i w towarzystwie dumnego taty machał do przeszczęśliwych widzów. Przeszczęśliwy jest też sam Bartosz Zmarzlik. Patrząc na formę pozostałych rywali, 28-latek znajduje się na autostradzie do wywalczenia trzeciego złota z rzędu. Kolejny przystanek 16 lipca w Pile.