Mateusz Wróblewski, INTERIA SPORT: Spoglądając na pozytywne aspekty meczu w Lesznie z punktu widzenia Włókniarza, wygląda na to, że jako Duńczycy stanowicie o sile częstochowian, jesteście bardzo dobrze dysponowani u progu sezonu. Mikkel Michelsen, Tauron Włókniarz Częstochowa: - Faktycznie wynik Duńczyków z naszego zespołu nie jest zły. Musimy być jednak bardziej powtarzalni jeśli chcemy wygrywać mecze. Do połowy meczu jako drużyna zmagaliśmy się z problemami sprzętowymi. To dotyczyło każdego oprócz Leona Madsena. Dwukrotnie przecież przegrywaliśmy różnicą dziesięciu punktów. To była zła sytuacja, ale pozytywny jest fakt, że udało nam się z tego wrócić. W ostatnim biegu wciąż mieliśmy szansę na wygranie spotkania. Czuję, że mogliśmy wyciągnąć coś więcej z tego spotkania. Pana wykluczenie w 15. biegu pozbawiło Włókniarza szans na zwycięstwo. Co pan myśli o decyzji sędziego? - Jestem zmęczony tym pytaniem... Oczywiście nie zgadzam się z tą decyzją. Moją pracą jest jazda na motocyklu, a to sędzia musi kontrolować, co dzieje się na torze. Żaden zawodnik na moim miejscu nie zgodziłby się z taką decyzją. Tak wygląda żużel. Proszę szczerze odpowiedzieć, czy szukał pan kontaktu z motocyklem Andrzeja Lebiediewa, czy całe zdarzenie było przypadkiem? - Musiałbym obejrzeć powtórki. Oczywiście Andrzej chciał mi zabrać przestrzeń do jazdy, a ja chciałem zabrać tę przestrzeń jemu. Obaj walczyliśmy i chcieliśmy się zamknąć. Kiedy się zdarzyliśmy przestałem ręką kontrolować motocykl. Położyłem motocykl. Nie mogę zmienić decyzji. W niedzielę czeka was domowy mecz ze Spartą Wrocław. Czujecie już domowy tor, czy nadal potrzebujecie więcej jazdy, by należycie się dopasować? - Mieliśmy treningi. Mamy tydzień do meczu, a niektórzy z nas obowiązki za granicą Polski. W piątek potrenujemy jednak w Częstochowie. Zobaczymy co się wydarzy, ale widzę, że podążamy w należytym kierunku. Oczywiście nigdy nie wiadomo jaka będzie pogoda i czy ona czasami nie spłata nam figla. Niemniej czekam na to wydarzenia, bo chcę się już ścigać przed wypełnionym stadionem w Częstochowie. Ma wiele planów na tegoroczny sezon. Chce zdobyć worek medali Stawia pan przed sobą jakieś cele na tegoroczny sezon? - Oczywiście, że tak. W zeszłym roku nie udało nam się zdobyć medalu, co było rozczarowaniem. Dobrze byłoby w tym roku zdobyć medal. Którego koloru? Trudno powiedzieć, bo najpierw trzeba wejść do fazy play-off. Jasne, że zawsze chce się walczyć o złoty medal, ale należy także być realistą. Czyli uważa pan, że Włókniarz raczej nie będzie w stanie walczyć o złoto? - Trudno powiedzieć. Jeśli chce się walczyć o medale, musimy radzić sobie zespołowo z problemami, a każdy z nas musi jechać na dobrym, powtarzalnym poziomie, robić swoją robotę. Choćby ze swojej postawy w Lesznie nie jestem do końca zadowolony i wciąż czeka mnie sporo pracy, choć zważywszy na to, z jakimi problemami zmagałem się rok temu... chyba nie jest aż tak źle. Mogę wyciągnąć kilka pozytywów. Wracając do pytania, wszystko jest możliwe. A indywidualne cele? Takowe też pan przed sobą stawia? - Tak, jest ich wiele. Mam mistrzostwo Europy do obrony. Moja postawa w GP przez ostatnie dwa sezony była... Słaba - Bardzo słaba szczerze mówiąc. Chcę być w tym roku w czołowej szóstce. Czuję, że mogę tego dokonać. Mam nadzieję, że robota, którą z teamem wykonujemy nie pójdzie na marne. Po meczu w Lesznie mamy kilka dobrych prognostyk na przyszłość. Czuję się szybszy niż rok temu, bardziej komfortowo. Ponadto mam też mistrzostwo Danii do obrony. Są tacy, którzy twierdzą, że Mikkela Michelsena stać na medal w cyklu Grand Prix, a nie tylko utrzymanie. - Krok po kroku. Sezon jest długi i trzeba być powtarzalnym. Musimy ciężko pracować, a moi mechanicy ciężko pracowali w ostatnim czasie, mało śpiąc. Dziękuję im za to. Mój rezultat w Lesznie dedykuję właśnie im.