Toromistrz pod okiem trenera bądź menedżera szykuje tor na zawody. Nagle wpada zawodnik i mówi: to nie tak panowie, źle to robicie, trzeba wszystko zacząć od nowa. Na koniec zawodnik biegnie do prezesa, żeby przekazać, że torowa katastrofa była blisko, ale zwrócił trenerowi uwagę i powiedział mu, jak ma naprawić problem. Prawda, że brzmi absurdalnie? Tak to jednak może wyglądać w Stelmet Falubazie. Zawodnik Falubazu nadzorcą trenera? W klubie z Zielonej Góry mają już dość problemów z torem, dlatego wpadli na pomysł, że kapitan zespołu Piotr Protasiewicz przyjrzy się temu, jak szykowany jest tor na mecz. Brzmi tak, jakby miał pełnić rolę nadzorcy i cokolwiek klub nie powie, to będzie to wyglądało co najmniej śmiesznie. Z pewnością nie jest to dobry sposób na kłopoty, jakie ma Falubaz. Już na początku roku pisaliśmy, że Falubaz może mieć kłopoty po nieoczekiwanej śmierci toromistrza Tomasza Potońca. 45-latek odszedł niespodziewanie 22 grudnia 2021. Przez prawie trzy lata opiekował się torem, poradził sobie z jego przebudową. Miał go zastąpić doświadczony Adam Warecki, który pracował w klubie przed Potońcem. I początkowo Warecki wrócił na traktor, ale nagle zachorował i nie może się zająć torem. W Falubazie zamieszanie z toromistrzami Niektórzy żartują, że Warecki zachorował, gdy dostał wypłatę za pierwszy miesiąc, ale tej informacji nie udało nam się potwierdzić w klubie. Tam przekonują nas, że doświadczony toromistrz zrezygnował wyłącznie z powodu problemów ze zdrowiem. Po Wareckim opiekę nad torem przejął asystent ś.p. Potońca. On jednak miał wyjechać do pracy zagranicę. Wcześniej także miał poruszyć temat podwyżki w klubie. Jak udało nam się ustalić, zarabiał między 3 a 4 tysiące złotych, a stawki dla toromistrzów zaczynają się od 6 tysięcy. Być może jednak klub uznał, że nie jest na tyle dobry, by dostać więcej kasy. Na ostatnim meczu z Wybrzeżem był już toromistrz z Opola, który jednak nie do końca zrobił taki tor, o jaki chodziło zawodnikom. Ci narzekali, że nie potrafili się dopasować. Przyjazd toromistrza z Opola to była jednak akcja ratunkowa. W następnym spotkaniu ma to wyglądać lepiej. Ktoś w klubie uznał jednak, że praca ma doglądać Protasiewicz. Problem w tym, że to nie jest dobre ani dla niego, ani dla drużyny. Protasiewicz raczej powinien się skupić nad tym, co zrobić, by wyjść na prostą i pomóc zespołowi na torze, bo on sam też ma problemy.