Gdyby ktoś po pierwszych meczach półfinałowych odważył się postawić dużą kasę na to, że o złoto w PGE Ekstralidze, z Motorem Lublin pojedzie Moje Bermudy Stal Gorzów, dziś pewnie byłby milionerem. No, ale ile, to już razy zbieraliśmy szczęki z podłóg, żeby za chwilę dukać sobie pod nosem słynne już powiedzonko, że gdzie zaczyna się żużel, tam kończy się logika. Wydawało się, że po remisie na Jancarzu zielona-energia.com Włókniarz dawno nie był tak blisko spełnienia snu o długo wyczekiwanym pod Jasną Górą mistrzostwie. Częstochowianie nie mieli przecież prawa przegrać tego dwumeczu, a jednak drużyna Lecha Kędziory niczym sprinter w finale stumetrówki, koncertowo wyłożyła się na ostatniej prostej, doprowadzając do rozpaczy całą lokalną społeczność. Wszyscy jesteśmy sponsorami Zmarzlika Mam wrażenie, że skazywana na pożarcie Stal skradła nasze serca. Cała Polska z wyjątkiem Lublina będzie w tym finale trzymać kciuki za dzielną załogę Stanisława Chomskiego. Trenera, który mimo przeciwności losu, plagi kontuzji udowodnił, że jest strategiem, co się zowie. Facet miał tak zawężone pole manewru, a mimo to, przykrył wszystkie niedoskonałości swojego zespołu. W trakcie zawodów też zachowywał zimną krew, prowadził go wzorowo. Stal tylko może, a Motor musi. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, ale Gorzów już zdobył swój Everest. Lublinianie od początku sezonu są niczym świetnie naoliwiona maszyna. Stal pokazała też, że jest ekipą strasznie nieobliczalną, zdolną do wszystkiego, a po zwycięstwie nad Włókniarzem te morale jeszcze urosną. W ogóle wydaje się, że otoczka wokół Motoru uległa małemu przewartościowaniu. Jeszcze niedawno, to lublinianie byli drużyną, na którą patrzyło się przychylnym okiem i mówiło o tym klubie wyłącznie dobrze. Tak samo mu życzyło. Aktualnie te proporcje są zaburzone. Motor jest pupilkiem obecnej, jaśnie nam panującej opcji politycznej. W ośrodek zarządzany przez Jakuba Kępę pompowane są olbrzymie pieniądze, płynące w dużym stopniu szerokim strumieniem wprost ze spółek skarbu państwa. Idą więc do klubu z kieszeni podatników, czyli de facto są wyciągane z naszych portfeli. Najprościej rzecz ujmując, to właśnie ty droga Polko i ty drogi Polaku dokładacie się do budżetu Motoru Lublin. Wspólnym mianownikiem dla lubelsko-gorzowskiego finału będzie osoba jeźdźca firmowego Orlenu Bartka Zmarzlika, który odchodzi z macierzystej Stali, aby za rok obłowić się w Lublinie. W związku z tym znajdzie się grupa osób, która będzie patrzeć mu na ręce. Osobiście jestem jednak przekonany, że Bartek jak przystało na żużlowca wysokiej klasy i profesjonalistę z krwi i kości nie da plamy. Będzie wypruwał żyły, aby godnie pożegnać się z Gorzowem, a fanom wynagrodzić żal spowodowany przeprowadzką na wschód.