Nicki Pedersen zastąpi na stanowisku Hansa Nielsena. Legendarny zawodnik nie radził sobie w roli menedżera tak dobrze jak niegdyś na torze. Jego następca już jakiś czas temu zgłosił chęć przejęcia sterów kadry. Dość nieoczekiwanie duńska federacja postanowiła powierzyć mu tę rolę. "Wystarczy jedna mała iskra" Z Nickim Pedersenem jest tak, że poza torem jest bardzo sympatyczną i grzeczną osobą, ale gdy ubiera kask zmienia się o 180 stopni. W przeciągu swojej kariery popadał przez to w konflikt z wieloma zawodnikami. - Wiemy, jakim charyzmatycznym i impulsywnym zawodnikiem jest Nicki Pedersen. Pewnie z młodymi zawodnikami sobie poradzi, ale trudno powiedzieć, jak zarządzi relacjami ze starszymi kolegami z toru. Mam sporo wątpliwości. Podejrzewam, że jedna mała iskra i może być niezły zapalnik - mówi nam żużlowy ekspert Wojciech Dankiewicz, którego poprosiliśmy o opinię w tej sprawie. Kolejny problem to łączenie obowiązków menedżera reprezentacji z czynnymi startami na żużlu. Nicki ma być liderem ZOOleszcz GKM-u Grudziądz w PGE Ekstralidze, a to nie przelewki.- Nie widzę możliwości łączenia pracy zawodnika i trenera. To może funkcjonować na poziomie piłkarskiej A-klasy, czy w sportach halowych. W tym wypadku moim zdaniem to jest niemożliwe i dziwię się wyborowi duńskiej federacji. Tym bardziej, że mogą wybierać spośród wielu doskonałych zawodników, którzy już nie są czynnymi zawodnikami. Być może się mylę, ale nie wydaje mi się, aby dobrze to wyszło. Wiem dobrze, jak w trakcie sezonu zapracowany jest trener naszej kadry Rafał Dobrucki, który wiele czasu poświęca przede wszystkim juniorom - dodaje Dankiewicz. Pedersen ma ambitne plany Duńczyk od zawsze słynął z ambicji na torze. Wygląda na to, że nie inaczej będzie w nowej roli, bo już zapowiedział, że jego celem będzie przywrócenie sukcesów reprezentacji na arenie międzynarodowej. - Mógłbym zacytować tutaj słowa prezesa Kolejarza Rawicz - "nie gadamy, tylko pracujemy". Na owoce pracy Nickiego będzie trzeba poczekać, ale pokora zawsze powinna być. Inna sprawa, że ja nie widzę jakiejś wielkiej zapaści w duńskim żużlu. Oni ciągle są groźni - kończy nasz ekspert.