Trans MF Landshut Devils udowodnili, że do eWinner 1. Ligi nie awansowali tylko po to, by stanowić egzotyczną ciekawostkę. Zwycięstwo z takimi tuzami jak Abramczyk Polonia Bydgoszcz z pewnością doda im wiatru w żagle przed najbliższymi spotkaniami. Kto wie, być może rzeczywiście stać ich na walkę o wyższe cele niż tylko utrzymanie. Erik Riss zaskakuje, Martin Smolinski... pauzuje? W inauguracyjnym meczu Bawarczycy zadali kłam swej rzekomo największej wadzie. Przed sezonem eksperci wyrokowali, że "piąty senior" zespołu będzie na tyle ciężką kulą u nogi, że uniemożliwi Diabłom odbicie się z dolnych części tabeli. Erik Riss prezentował się zaś całkiem przyzwoicie, a już na pewno lepiej niż zakładano. Popisywał się bardzo dobrymi reakcjami startowymi, które na torze w Landshut są absolutnie kluczowym elementem każdego wyścigu, a potem dosyć pewnie bronił się przed atakami o wiele bardziej popularnych rywali. Wciąż brakuje mu co prawda trochę sprytu w pierwszym wirażu, ale ten zdobędzie zapewne z czasem. Jeśli bawarscy kibice mają drżeć o któregoś ze swych ulubieńców, to jest nim bez dwóch zdań Martin Smolinski. Największa ikona niemieckiego speedwaya rozpoczęła co prawda poniedziałkowe ściganie od dwóch trójek, lecz po defekcie w trzeciej serii nie pojawiła się już na torze ani razu. Czyżby żużlowiec, który przed dwoma laty kupił warsztat od emerytowanego tunera Jana Anderssona, nie był przygotowany na tak trywialne problemy sprzętowe. - Szewc bez butów chodzi - kwitował Mateusz Dziopa komentujący te zawody na antenie Canal+. Polonia Bydgoszcz usłyszała strzał ostrzegawczy Znacznie bardziej uporczywy ból głowy po inauguracji doskwiera osobom znad Brdy. Kogo obwiniać o tę bądź co bądź smutną niespodziankę? Doczepić się o pewne detale można do praktycznie każdego Polonisty. Nawet lider gości, Adrian Miedziński w pierwszej i drugiej serii startów spisał się stosunkowo słabo i gdyby zanotował w tamtych biegach na miarę swych możliwości, to bydgoszczanie najpewniej cieszyliby się ze zwycięstwa. Kibiców w biało-czerwonych szalikach najbardziej frapuje jednak zapewne postawa Olega Michaiłowa. Od młodego Łotysza nie oczekiwano rzecz jasna dwucyfrowych zdobyczy, ale jego występ w Landshut zostałby w skali szkolnej oceniony na jedynkę z co najmniej trzema wykrzyknikami. Najpierw upadł na tor nieatakowany przez żadnego rywala, a później dojeżdżał do mety w tak dużej odległości od rywali, że zapewne miał spore problemy z odczytaniem numerów startowych na ich plecach. Polonię czeka teraz bardzo intensywny czas. Musi pozbierać się przed wielkanocnym starciem ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk, bo o ile porażka w Landshut jest niespodzianką delikatną, to w domowym starciu z Gdańszczanami każdy inny wynik niż wysokie zwycięstwo będzie sensacją. Jedynym ukojeniem nerwów dla bydgoszczan jest równie słaba postawa ich głównego rywala do awansu. Stelmet Falubaz Zielona Góra ledwie zremisował w weekend z Aforti Startem Gniezno.