Kramer wychodząc z pierwszego łuku stracił panowanie nad motocyklem i pojechał prosto w bandę, niestety nie puszczając maszyny. Uderzył centralnie w ogrodzenie, a kierownica wbiła mu się w brzuch. Padł nieruchomo na tor i było oczywiste, że sam się z niego nie podniesie. Pierwsi ludzie, którzy pojawili się przy Kramerze momentalnie nawoływali do pilnego wezwania karetki. Wszystko wyglądało bardzo poważnie. Publiczność zamarła, gdy lekarze po obejrzeniu zawodnika zadecydowali o rozstawieniu parawanu wokół miejsca zdarzenia. Takie zachowanie przywołuje najgorsze wspomnienia. Przeważnie parawan jest używany, gdy odbywa się akcja ratunkowa. Dramatu całej sytuacji dodawały płaczące osoby wokół Kramera. Kibice byli przygotowani naprawdę na najgorsze. Po chwili ambulans z żużlowcem zjechał z toru. Nie ma zagrożenia życia, ale tak czy inaczej jest straszna informacja Po kilkunastu minutach po Kramera przyjechał inny, lepiej wyposażony ambulans. Jak udało nam się ustalić, zawodnik obecnie przechodzi szczegółową diagnostykę, ale nie ma już zagrożenia życia. Na torze sytuacja była jednak bardzo poważna. Kramer niestety i tak może mówić o dramacie, bo najprawdopodobniej doznał złamania kręgosłupa. A wszystko to na oczach bliskich sobie osób. Jednym z najbardziej przerażonych kibiców w Veenoord był starszy pan, który był też na zawodach w Heusden Zolder w 2014 roku. Tam wówczas zginął Grzegorz Knapp, a akcja ratunkowa wyglądała niemal identycznie. - Nogi się pode mną ugięły, jak znów zobaczyłem ten parawan - powiedział nam. Zresztą cała publiczność w Veenoord zachowała się bardzo stosownie do sytuacji. Po upadku wszyscy zamilkli, a na stadionie wyłączono muzykę.