Klub żużlowy w Mildurze i szczęście zdecydowanie nie idą ze sobą w parze. Zła passa tamtejszych działaczy rozpoczęła się wraz z nadejściem pandemii koronawirusa, która spowodowała odwołanie wielu imprez. Teraz, gdy wydawało się, że wszystko wróci do normy i udało się w grudniu zaprosić na turniej z okazji 75-lecia między innymi Taia Woffindena czy Jasona Doyle’a, swoje trzy grosze postanowiła dorzucić natura. W ostatnich tygodniach podniósł się bowiem poziom jednej z rzek i woda wylała się na tereny zajmowane przez ludzi. Jak na złość, tuż przy niej znajduje się stadion. Lokalni sympatycy speedway’a spoglądają na to z przerażeniem. Nikt nie zamierza stać jednak z założonymi rękami i niemal codziennie wolontariusze w pocie czoła pracują, by chronić jeden z najważniejszych obiektów w Australii służących do uprawiania czarnego sportu. Noszone są worki z piaskiem i tworzone zapory. Jak na razie ludzie wygrywają tę nierówną walkę, lecz sytuacja jest dynamiczna i może zmienić się o 180 stopni dosłownie w każdej chwili. Wielki turniej zagrożony. Żużlowcy ruszają z pomocą W pomoc włączyli się nawet sami zawodnicy. - Wielkie brawa dla zaangażowanych osób. Trzymam kciuki, by niebawem wszystko wróciło do normy i żebyśmy jeszcze pojeździli - napisał chociażby na Facebooku jeden z australijskich żużlowców, Zane Keleher. Niestety optymistyczne nie są już najnowsze zdjęcia, które w poniedziałek obiegły Internet. - Tor wysycha - czytamy co prawda na Twitterze, jednak woda znajdująca się tuż obok trybun nie zwiastuje niczego dobrego. - Trudna i nietypowa sytuacja - komentuje między innymi oficjalny profil PGE Ekstraligi, co jasno pokazuje, że nie jest kolorowo. O żadnym ściganiu jak na razie nie ma więc mowy. W listopadzie odwołano już zresztą jeden z turniejów i jeżeli nic nie zmieni się na lepsze w najbliższych tygodniach, to do skutku nie dojdą również hucznie zapowiadane zawody z okazji 75-lecia żużla w mieście z Woffindenem i Doyle’em w rolach głównych. Nam w Polsce pozostaje jedynie trzymać kciuki za pogodę i pozytywne zakończenie tej smutnej historii. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata