21 punktów oraz 5 bonusów - tyle wynosił dorobek Rohana Tungate’a w dwumeczu finałowym. Był najlepszym zawodnikiem całej drużyny, a swoimi wynikami przebił wtedy nawet Brady’ego Kurtza. To zresztą nie jest jego pierwszy świetny finał. Równie dobrze jechał w 2022 i 2023 roku w barwach Falubazu, będąc jedną z kluczowych postaci. Uwierzył w niego Tungate wyszarpał awans w ostatnim biegu, kiedy pojechał po szerokiej i wygrał wyścig. Udowodnił, że ma silną psychikę i gdy zespół go potrzebuje, potrafi wspiąć się na wyżyny swoich możliwości. To on dał też sygnał do ataku. Udało mu się wygrać aż trzy biegi z rzędu. Taką postawą zaskarbił sobie sympatię prezesa Krzysztofa Mrozka. Choć ten mógłby postawić na doświadczonego, pewnego na domowym torze Nickiego Pedersena, to zdecydował się na Tungate’a. To pokazuje, że prezes ROW-u mocno wierzy w Australijczyka. To będzie prawdziwy test Tungate już przecierał sobie szlaki w PGE Ekstralidze. W 2020 roku miał okazję pojechać w trzech spotkaniach jako gość. W barwach Falubazu wykręcił wtedy 1,31 punktu na bieg. Kibice doskonale pamiętają, jak pojechał fantastyczny półfinał, zdobywając 8 punktów i dwa bonusy w czterech startach. Teraz natomiast otrzyma pierwszą prawdziwą szansę. Ma wszystko w swoich rękach i motocyklach, aby ją wykorzystać. Zawodnik ma świetne warunki, by dobrze punktować. Jest filigranowym żużlowcem, podobnie jak Ben Cook, co już na starcie daje mu ogromną przewagę. W najgorszym wypadku zaliczy totalną wtopę, co oznaczałoby, że Australijczyka już nigdy w PGE Ekstralidze nie zobaczymy. Ma jednak przykłady Rasmusa Jensena czy Michaela Jepsena Jensena, które pokazują, że mimo wielu lat jazdy na zapleczu można świetnie odnaleźć się w PGE Ekstralidze.