Złośliwi mówią, że nikt nie jest bardziej zaskoczony niż facet, któremu żona trzeci raz przypomina, jakie mają wspólne plany na weekend. Otóż nie. Bardziej zaskoczony jest zawodnik Włókniarza przygotowaniem domowego toru. Startowcy na start "Warunki są inne niż na treningu" to ulubione powiedzenie Madsena i spółki. Powtarzane częściej niż w pozostałych siedmiu ekstraligowych drużynach razem wziętych. Nie wiem, w czym tkwi problem w przygotowaniu powtarzalnego toru w Częstochowie, ale wiem, że w zasadzie każdej drużynie w PGE Ekstralidze owal pod Jasną Górą odpowiada, a zaskakuje z jakiegoś powodu tylko miejscowych. Szczególnie na startach. Spójrzmy na mecze domowe Włókniarza - a dokładnie, jak katastrofalnie Lwy te mecze zaczynały. Z Lublinem na początku sezonu było 5:13 po 3 biegach, z Wrocławiem 8:22 po 5, z Grudziądzem Włókniarz przegrywał u siebie 4 do 14, a i ostatnio w ćwierćfinałowym rewanżu z Gorzowem początek meczu padł łupem gości - było 10:14 dla Stali. Moja robocza teoria jest taka, że gospodarze to całkiem nieźli rajderzy na dystansie, ale Włókniarz potrzebuje o wiele lepszych wyjść spod taśmy. Woryna, Drabik, nawet Michelsen potrafią wyprzedzać na dystansie. Tak samo Leon Madsen, który według statystyk najczęściej w tym sezonie wyprzedza spośród wszystkich zawodników PGE Ekstraligi. Ale do wyprzedzania potrzebne są ścieżki, a te odsypują się najczęściej po kilku biegach. W pierwszej fazie meczu liczą się przede wszystkim dobre wyjścia spod taśmy. A tu statystyki Lwów są fatalne. Gurustats.pl, który mierzy skuteczność zawodników na starcie, podaje, że Leon Madsen to 27. zawodnik ligi pod tym względem. Kiedyś starty były wielkim atutem Madsena. Dziś 53,5 proc. skuteczności na pierwszych metrach chwały mu nie przynosi. Może i ładnie wyprzedza, ale to dlatego, że po wyjeździe z pierwszego wirażu ma kogo. I to moim zdaniem, spowodowane jest złymi ustawieniami sprzętu na start. Częstochowianie są w tym elemencie chyba non stop zaskakiwani przez własny tor. Woryna jest według wyliczeń Gurustats 28., szczebel za Madsenem. Kuba Miśkowiak to w tej klasyfikacji ligowy średniak na 37. miejscu, a mistrzostwo świata juniorów wywalczył właśnie bezbłędnymi startami. Tylko Drabik i Michelsen jakoś bronią się skutecznością na starcie - Polak jest 10., a Michelsen 13., co jednak nie powala, bo Michelsena w tym elemencie statystycznie bije aż czterech zawodników Platinum Motoru: Kubera (1. miejsce wśród startowców), Holder (siódmy), Hampel (dwunasty) i...Zmarzlik. No właśnie, u indywidualnego mistrza świata starty to w tym roku jedyny szwankujący element, ale i tak zostawia za sobą 66 proc. rywali, wyjeżdżając z pierwszego łuku, a to daje mu piąte miejsce w tym rankingu. Włókniarz nie może dać się zaskoczyć torem na starcie. Nie może w tym elemencie odstawać, szczególnie na początku meczu, bo Motoru nie da się dogonić w kolejnych biegach, tak jak GKM-u. Przebłyski formy vs. powtarzalna dyspozycja Zawodnicy z Częstochowy zdradzają ostatnio przebłyski formy. Wreszcie spotkanie na miarę lidera przeciwko trudnemu rywalowi (Krosna i Grudziądza nie liczę) pojechał Leon Madsen. 13 i 14 punktów w meczach z Gorzowem, w środę 15 w lidze duńskiej. Wygląda na to, że wicemistrz świata przygotował formę na najważniejszy fragment sezonu. Na Jancarzu odpalił ostatnio także Miśkowiak. Drabika, Worynę i Michelsena stać na dobry epizod. No właśnie. Forma zawodników Włókniarza jest epizodyczna - pojawia się i znika. W Motorze dyspozycja zawodników jest bardziej przewidywalna, powtarzalna. I niech nikogo nie zwiedzie tu mecz z Apatorem. Dominik Kubera przyznał, że to zawodnicy chcieli sprawdzić inne przygotowanie toru i dlatego długo szukali ustawień, zanim ostatecznie wyszli na prowadzenie w ćwierćfinałowym rewanżu. Gdyby nie testowanie, pewnie wyglądaliby tak jak w poprzednich meczach - we Wrocławiu, Krośnie czy w Toruniu właśnie. Uwaga, to pułapka Motor pojechał już wielkie spotkania w tym sezonie i nie były one dziełem przypadku. Włókniarz w tym roku jeszcze nie pojechał meczu, w którym chwyciłby za serca. Solidnie wygrywał z zespołami niżej notowanymi, ale z czołówką wyglądał blado - po dwie porażki ze Spartą, Motorem, przegrana i remis u siebie ze zdrową Stalą (przed kontuzją Thomsena). Ale uwaga, to zła wiadomość dla Motoru. Kiedyś częstochowski zespół musi odpalić, a jak gwiazdy ułożą się odpowiednio w sobotę, to Włókniarza stać będzie na mecz wielki. Nie wyobrażam sobie, by CKM zakończył sezon bez spotkania, w którym pojechałby wybitnie i powalił na kolana. To może, ale nie musi, stać się w sobotę. Jak pozytywny musiałby być to wynik, by częstochowianie mogli marzyć o wyeliminowaniu mistrzów Polski? Do Lublina powinni zebrać co najmniej 10 punktów zaliczki, a to i tak może być za mało. Intuicja mówi mi, że Włókniarz może zaskoczyć, ale przecież nie musi. Dlatego wracając do racjonalnego myślenia - faworyta widzę w ekipie z Lublina. Nie tylko dwumeczu. Choć na pierwszą odsłonę rywalizacji typuję wynik 45:45.