- Kiedy przyjechałem na zawody do Bydgoszczy, to słyszałem tylko, jak gadali o jakimś "Psie". W końcu pytam, o jakiego "Psa" wam chodzi, na co oni, że takie przezwisko ma Mieczysław Połukard - opowiada były trener kadry Marek Cieślak. - Mietek, jak był starszy, to miał twarz podobną do tego buldoga z filmu "Gliniarz i prokurator". Filmu jeszcze nie nakręcili, ale każdy wiedział, jak buldog wygląda, stąd wziął się ten pseudonim Mietka. Połukard był pierwszym Polakiem, który to zrobił Połukard przeszedł do historii, jako pierwszy zawodnik z Polski, który awansował do finału mistrzostw świata. Zrobił to w czasach, gdy nie było to takie proste. Zawodnicy musieli przejść szereg eliminacji. Sito było naprawdę gęste. Połukard przeszedł jednak wszystkie szczeble i pojechał na słynnym stadionie Wembley, bo wtedy, a to był 1959 roku, wszystkie finały odbywały się na tym obiekcie. W finale zdobył 5 punktów i zajął 12. miejsce. - W tamtym czasie mówiło się, że mistrzem może zostać tylko jeden, ale cała reszta może powiedzieć, że zaliczyła wyśmienity sezon, bo już sama obecność w finale, to było coś. Połukardowi tego, że był pierwszy, już nikt nie zabierze - komentuje Cieślak. Zaczynał we Wrocławiu, ale został legendą Polonii Bydgoszcz Urodził się w Wołominie w 1930 roku, a karierę zaczynał 5 lat po drugiej wojnie światowej w Związkowcu Wrocław. W 1955 roku przeniósł się do Polonii Bydgoszcz i to właśnie tam stał się legendą, tam odnosił największe sukcesy. - To był bardzo fajny, komunikatywny facet, który został ciężko poszkodowany przez los - opowiada Cieślak, - Strasznie go ceniłem, bo choć był wielki, to potrafił znaleźć czas dla mnie, nastoletniego gówniarza, i udzielał mi wskazówek. Po kraksie z Migosiem lekarze popełnili błąd Po kraksie z Edmundem Migosiem doznał skomplikowanego złamania nogi poniżej kolana. Miał też poparzone kończyny. Lekarze popełnili wtedy błąd, bo założyli mu gips. Przez brak powietrza do rany wdarła się gangrena i nogę trzeba było amputować. To był 1968 rok. Połukard musiał oczywiście zakończyć karierę. Nie potrafił jednak bez żużla żyć, dlatego został trenerem. - Stał na płycie boiska, kiedy młody chłopak, adept żużla ze Stali Gorzów, stracił kontrolę nad motocyklem i wjechał na płytę boiska. Trafił maszyną prosto w Połukarda, który nie miał jak uciec. Był kompletnie zaskoczony. To była straszna tragedia - wspomina Cieślak. Imieniem Połukarda nazwano legendarny turniej Kryterium Asów, który od 1982 roku tradycyjnie otwierał sezon w Polssce.