Jeszcze kilkadziesiąt godzin przed końcem października (do końca miesiąca klub musiał zapłacić zawodnikom zarobione pieniądze) los Unii Tarnów wisiał na włosku. Pojawiały się głosy, że ogłoszona sponsorem tytularnym firma Autona może wycofać się ze sponsoringu. Byłby to gwóźdź do trumny trzykrotnego Drużynowego Mistrza Polski. Właściciel firmy, Krzysztof Kołodziej, zabrał głos w mediach społecznościowych. - Nigdzie się nie wycofałem. Czekajcie na finał - pisał biznesmen. Żużel. Unia Tarnów uratowana. Pojawił się kolejny sponsor I ten finał miał szczęśliwe zakończenie. 31 października w godzinach popołudniowych zaczęły dochodzić do nas informacje, że od godziny 14:00 Unia spłaca zawodników. - Idzie przelew za przelewem - mówił nam jeden z żużlowych działaczy. Informację potwierdziły nam osoby z tarnowskiego środowiska. Dopiero wieczorem w mediach społecznościowych klubu pojawił się oficjalny komunikat. Kibicom z Tarnowa spadł kamień z serca.- Zmierzyłem się z największym dotąd problemem, jaki napotkał mnie w Unii Tarnów. Sytuacja była dramatyczna, ale cudem udało się wszystko zrealizować zgodne z przedsezonowymi założeniami. Nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie relacja z osobami, dla których dobro tarnowskiego żużla jest najważniejsze, a tarnowscy kibice powinni być im za to oddanie dozgonnie wdzięczni - skomentował prezes klubu Kamil Góral.Byt Unii został uratowany, ponieważ w ostatnim momencie pieniądze duże wyłożyły dwie firmy: Chemart i wspomniana wcześniej Autona. Z naszych informacji wynika, że dojdzie jednak do zmiany sponsora tytularnego i to ta pierwsza firma pojawi się w nazwie Unii w rozgrywkach Metalkas 2. Ekstraligi (Chemart miał przeznaczyć na klub większą kwotę). Do ustaleń miało dojść już w środę, a od czwartku błyskawicznie działacze przeszli do czynów. Głośne odejście z klubu, sam rzucił papierami. Skusił się na ofertę od milionera Metalkas 2. Ekstraliga. Unia Tarnów stała nad przepaścią. Prezes Kamil Góral uratował klub Tak naprawdę to los tarnowian był niepewny od... marca, kiedy ze sponsoringu wycofała się Grupa Azoty. Do ostatnich dni nie było jasne, czy Unia w ogóle przystąpi do zmagań w Krajowej Lidze Żużlowej. Kroplówkę, która umożliwiła drużynie start w lidze, podłączyło województwo małopolskie. Bez tych pieniędzy Unia umarłaby śmiercią naturalną już przed pierwszą kolejką.Żużlowcy wykazali się anielską cierpliwością. Nie dość, że zaległości wobec nich były naprawdę spore, to na torze wywalczyli awans. Zwycięstwo w lidze było pierwszym krokiem do uratowania klubu. Drugi musieli zrobić już tylko działacze, czyli musieli zebrać brakujące pieniądze. Udało się to dzięki nieustępliwości prezesa Górala. Słyszymy, że pracował od rana do nocy, chodził od drzwi do drzwi, aż w końcu znalazł klucz do uratowania Unii.Góral miał utrudnione zadanie, gdyż w klubie są zatrudnieni ludzie tylko na trzech etatach. Musiał działać praktycznie w pojedynkę, choć w ostatnich miesiącach mocno zjednoczyło się tarnowskie środowisko. W formie doradczej pomagały mu inne osoby, jedno ze spotkań miało trwać do godziny piątej nad ranem. To tylko pokazuje, jak duże było zaangażowanie prezesa. Czasu na odpoczynek nie ma, bo 1 listopada wystartowało okno transferowe. Pozyskiwać zawodników można tylko przez dwa tygodnie. Równolegle trwają prace nad budową budżetu, który wstępnie jest szacowany na sześć, maksymalnie siedem milionów złotych. Za ścianą Wisły Kraków odbudowuje się klub. Mistrz Polski ma być twarzą projektu