Kamil Hynek, Interia: Bartosz Zmarzlik oficjalnie odchodzi z Moje Bermudy Stali Gorzów po sezonie 2022. Zawodnik oraz klub niemal równocześnie poinformowali o tym w stosownych oświadczeniach. Jacek Gumowski, były dyrektor marketingu w klubie z Gorzowa: Dobrze, że zakończono ten serial zanim zdążył porządnie się rozkręcić. Trzeba było uciąć spekulacje raz na zawsze. To tkwienie w niepewności doprowadzało już nie tylko lokalną społeczność do szału. Za duże ciśnienie się wytworzyło i z szacunku do kibiców w Gorzowie, to zbywanie naprawdę nie miało sensu. Oni tym żyli, przejmowali się, zadawali pytania, co dalej z Bartkiem? Wyłożono kawę na ławę i teraz klub może spokojnie skupić się na tym, aby budować potęgę Stali już bez kapitana Bartka na pokładzie. A sam żużlowiec też odetchnął z ulgą, bo ten balast wiecznego zagadywania o przyszłość ciążył mu niemiłosiernie. Musiał lawirować, kluczyć, a tak ma jeden kłopot z głowy. Jak pan odczytuje oba te komunikaty, które podano opinii publicznej? - Jako gorzowianin z krwi i kości, człowiek, który utożsamia się ze Stalą, jest mi bardzo przykro i wciąż nie mogę pozbierać się po decyzji Bartka. Trochę jak w tych memach, że niby człowiek wiedział, a jednak się łudził. Wracając do meritum, wydaje mi się, że ludzie Zmarzlika, PR-owcy, źle się do niego zabrali. "Podmiot liryczny" wchodzi w zupełnie niepotrzebną polemikę z fanami. To powoduje, że ten kibic będzie nadal drążył. W tytule jest odniesienie do pieniędzy, a to w spekulacjach podnosili fani. I tu jest ta zachęta do dyskusji, bo to odpowiedź na zarzuty fanów. Wystarczyło napisać o tym dlaczego ta zmiana. Tylko tyle i aż tyle. Wszyscy najbardziej drwią z fragmentu, w którym Bartek zaznacza, że nie odchodzi ze Stali dla pieniędzy, tylko, żeby poszukać nowych wyzwań. Przepraszam, ale takie tłumaczenia są dobre dla dzieci w przedszkolu. Słynny trener piłkarskiej reprezentacji Polski w piłce nożnej, srebrny medalista olimpijski z Barcelony z 1992 roku - Janusz Wójcik posłużył się takim szczerym powiedzeniem: kasa, misiu, kasa. - Akurat na tej płaszczyźnie brakuje profesjonalizacji. Nie rozumiem, dlaczego nie walimy prosto z mostu, że przechodzimy do innego klubu, bo ktoś skusił nas także lepszym uposażeniem. Dlaczego nie mamy uwolnienia rynku transferowego? Dlaczego ten rynek nie reguluje się sam? Czyli Bartek mógł sobie darować te wzmiankę o pieniądzach? - Z całym szacunkiem dla ligowych gwiazd, ale do Bartka nie ma teraz nikt podjazdu. On na tę wielką kasę zasługuje, bo jest maszynką do zdobywania punktów. Sęk w tym, że to zdanie, które tak ochoczo jest wyciągane, wyszło niefortunnie i odbiło się najszerszym echem. Trzeba skończyć z fikcją zakazu rozmów transferowych i zmienić regulamin tak, żeby Ci zawodnicy mogli w trakcie sezonu swobodnie wypowiadać się o swoim losie? - Na pewno unikniemy narażania się na śmieszność. Nie bawmy się w ciuciubabkę, niech ten rynek sam się wyreguluje. I tak, kto ma wiedzieć, ten wie. A będzie przynajmniej bardziej transparentnie. Motor Lublin rozbija bank dla Zmarzlika, ale czy ta decyzja o opuszczeniu Stali zapadła faktycznie przed zawirowaniami w klubie i zatrzymanie prezesa Marka G. nie miało na nią wpływu? - Nowy szef Stali - Waldemar Sadowski na antenie Radia Gorzów z dużym przekonaniem stwierdził, że gdy spotykał się ze Zmarzlikiem, to mógł go zaprosić no najwyżej na kurtuazyjną, pożegnalną kawę. Tam było posprzątane już od dawna i żadna matematyka, którą uruchomił klub nie miała odbioru u nadawcy. Czyli to nie było tak, że w oczach Zmarzlika wiarygodność Stali zaczęła podupadać? - Nie wierzę w taki scenariusz. Z dużo lat tutaj spędził, przeżywając po drodze kilku prezesów, żeby uciekać z macierzy w popłochu. On jest dla sympatyków Stali bożyszczem, idolem, legendą, a dla klubu i samorządu wartością reklamową, marketingowym magnesem. W niektórych kręgach panuje przeświadczenie, że Stali nie było po prostu stać na Zmarzlika i ten rachunek ekonomiczny się nie zgadzał. - Odnoszę wrażenie, że Stal pod rządami pana Sadowskiego buduje się na solidnych filarach. A jeżeli fundamenty są mocne, to można próbować przebijać szklany sufit, ale należy mierzyć siły na zamiary. Okej, przyjmijmy, że na zwrot akcji było za późno, ale propozycja, którą złożyła Stal Gorzów Zmarzlikowi była atrakcyjna? - Zawierała w sobie podwyżkę z uwzględnieniem, że zapraszamy do stołu najlepszego żużlowca na świecie. Być może jednak dla Bartka, to było za mało, aby wyrwać go z objęć innego zespołu. Czy jest coś, co oprócz cyferek pod kontraktem mogło skusić Bartka do zmiany otoczenia? - Każdy z nas czuje czasami, że się dusi w jakimś miejscu i musi wykonać ruch, który z reguły nie jest popularny, albo pożądany. Poszedłbym w tę stronę, że Zmarzlik pragnie wywołać w sobie inne bodźce, zatankować bak jakimś nowym paliwem motywacyjnym. Bardzo łatwo jest wpaść w rutynę. Powielanie cięgle tego samego schematu bywa nużące, a Bartek tor w Gorzowie zna od podszewki, rok rocznie osiąga najwyższa średnią w PGE Ekstralidze. Chce wyjść ze strefy komfortu i podnieść sobie poprzeczkę? - To jest ten typ zawodnika i faceta, który nie idzie na łatwiznę i nie spoczywa na laurach. Kombinuje jak stawać się lepszym i ten poziom trudności sobie rozszerzać. Motor Lublin, do którego przymierzany jest Zmarzlik nazywany jest pieszczochem spółek skarbu państwa. Sam Bartek jest z kolei jeźdźcem firmowym Orlenu. Klocki układają się w jakąś logiczną całość, czy historia za grubymi nićmi szyta? - Nie sądzę, żeby były jakieś naciski. Żużlowcy ryzykują na torze życiem i jeżdżą tylko do pewnego wieku, więc to normalne, że chcą wynegocjować dla siebie najkorzystniejsze warunki. Dziś są a jutro może nie być ich - dosłownie. Dla mnie żużlowcy mogą być opłacani jak gwiazdy piłki nożnej, jeśli dany klub na to stać. Oni robą dla nas show ryzykując dosłownie swoim życiem i zdrowiem. Później tacy zawodnicy jak Zmarzlik nie odchodzą na emeryturę, lecz szukają sobie nowego zajęcia. To oczywiście dywagacje, ale kto wie, może klub z Lublina otworzy przed dwukrotnym mistrzem świata bramy Dakaru i będą szły za tym określone profity? Bartek rozważa taką myśl, żeby wystartować w Dakarze? - Głośno się zastanawiam. To gość poukładany mentalnie, zna siebie na wskroś i uwielbia motocykle w każdej postaci. Może za kilka lat dojdzie do wniosku, że potrzebuje odmiany. Da się odczuć, że to gorzowskie środowisko mocno się podzieliło. Część kibiców zapomni o zasługach Zmarzlika dla Stali i będzie na niego na Jancarzu gwizdać? - To byłoby straszne i niesprawiedliwe. Bartek nie zasługuje, żeby go tak brutalnie traktować. On ponad dekadę wypruwał sobie dla Stali żyły i wybór innego klubu miałby ten dorobek przekreślić? Wiadomo, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ, ale bez przesady. Jest grono osób, które wciąż go wspiera i będzie z nim na dobre i złe bez względu na to, w którym klubie będzie występował. Ale jest też część zawiedziona. - I tę grupę też trzeba zrozumieć. To jest kościół Zmarzlika, oni są w nim zakochali od małego, podróżowali za nim po całej Europie, zwiedzili kupę świata. Na razie rany są świeże, dominuje w nich rozgoryczenie, pewnie w wielu gorzowskich domach polały się łzy smutku, ale ten szok minie. Choć mówi się, że nie ma ludzi nie zastąpionych, to Stal nie zastąpi Zmarzlika w skali 1:1. - Rynek jest ubogi. W klubach trwa wielkie liczenie, mamy wysyp przedłużanych kontraktów. Trzeba szybko "klepać" tematy, bo te głośne nazwiska za chwilę znikną z giełdy. Stal ma problem, bo te najbardziej łakome kąski są już dogadane. Kim warto się zainteresować? - Postawiłbym na żużlowców stosunkowo młodych i ambitnych. Sondowałbym np. Czugunowa, Cierniaka, czy Fajfera. Kto nie przyjdzie po Bartku i tak nie będzie stanowił o sile drużyny, a raczej zrobi za królika doświadczalnego. Czy z tej mąki będzie chleb? Określiłbym to badaniem przejściowym potencjału. Mimo straty Zmarzlika prezes Sadowski wyszedł z twarzą z tego transferowego piekła. Udało mu się zatrzymać kręgosłup drużyny. W miniony weekend zorganizował trzy wesela z udziałem Vaculika, Woźniaka i Thomsena. - Pan Sadowski nie jest w ciemię bity. Zaobserwował, że sytuacja robi się podbramkowa i trzeba wejść szturmem do akcji, bo za moment zostanie z ręką w nocniku. Było w tym sporo brawury, ale strategia, którą obrał okazała się skuteczna. Szumnie zapowiadany rozbiór Stali nie doszedł do skutku i tak swoją drogą nieźle zamieszaliśmy w tym transferowym kotle. Prezes Sadowski może mieć poczucie, że będzie tym prezesem, któremu ten Bartek zwiał? - Kibice nie będą mu tego długo wypominali, nie będzie mu to też stało ością w gardle. Prezes Sadowski twardo stąpa po ziemi i jest już zafiksowany na tym, aby Stal była za rok równie mocna.