Klamka zapadła. Po roku przerwy Rosjanie z polskimi paszportami wracają do polskiej ligi. Prezes PZM nie chciał, ale musiał odblokować Artioma Łagutę, Emila Sajfutdinowa i Andrieja Kudriaszowa, żeby nie narazić związku na milionowe odszkodowania. No więc psy szczekają, a Rosjanie jadą dalej. Po tej decyzji, w środowisku żużlowym sytuacja zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Wcześniej płakali zagorzali orędownicy odwieszenia Rosjan, teraz chusteczki będą potrzebne tym, którzy domagają się dalszego permanentnego bana dla zawodników urodzonych w kraju agresora spod znaku rosyjskiej swastyki. Na wiosnę eskalacja złych emocji U nas społeczeństwo jest już tak podzielone w tym temacie (zresztą my Polacy chyba nie umiemy ze sobą rozmawiać), że dalsza akademicka dyskusja nie ma najmniejszego sensu. W wielu przypadkach zamiast racjonalnego myślenia wychodzi próba przekrzyczenia drugiej strony na zasadzie, że moja prawda jest mojsza niż twojsza, albo jajko stara się być mądrzejsze od kury. Jesteśmy już naprawdę blisko ogłoszenia, że robienie sobie złość, podgryzanie się, to nasz sport narodowy. Właśnie dlatego strasznie drażni mnie to niepotrzebne tracenie energii na wzajemne przepychanki. Czy będziemy dalej pluli na siebie jadem, czy obrzucimy się błotem, czy zawieszenie Rosjan zostałoby utrzymane w mocy i tak do niczego konstruktywnego nie dojdziemy. I tak zawsze jednym będzie radość, drugim smutek. Kiedy w jednym domu będą otwierać szampany, w drugim rozpocznie się stypa. Tak było, tak jest i tak będzie. To, że nie potrafimy tłumić nerwów i ciągle pragniemy pojedynkować się na racje jest najkrótszą drogą do konfliktów. Dlatego boję się czegoś innego. Jatki stadionach. Pal sześć, że obrzucamy się mięsem w internecie. Martwię się o to, co w realu, że czekają nas dantejskie sceny, że areny żużlowe zamienią się w rynsztok. W mediach społecznościowych przelewa się taka fala hejtu, że włos jeży się na głowie. Naprawdę jestem pełen obaw, iż przeraźliwe gwizdy i wyzwiska pod adresem Gleba Czugunowa były tylko uwerturą do eskalacji złych emocji, które przyjdzie nam oglądać w przyszłym roku na krajowych torach. Że "ruska świnia", którą usłyszał z sektora toruńskiego Czugunow okaże się małym piwem przy tym, czego będziemy świadkami. Podstawy za tym, że ta spirala nienawiści wobec Rosjan będzie się nakręcać są konkretne. Wystarczy wczytać się w opinie ekspertów, a może szczególnie w komentarze zwykłych Kowalskich. One są jednoznaczne i dosadne: część kibiców zamierza po prostu zgotować Rosjanom piekło. Nie chcę być złym prorokiem, ale wolę się mile rozczarować niż potem ratować przysłowiem, że mądry Polak po szkodzie, dlatego przygotujmy się na ten gorszy scenariusz. Nie po to, żeby straszyć, ale ponoć przezorny zawsze ubezpieczony. Cieszmy się żużlem, niech on będzie ciągle na pierwszym planie w swojej czystej postaci. W głównych wydarzeniach wiadomości stawiajmy go w pozytywnym świetle. Niech ewentualna zła otoczka nie przykryje nam widowiska, bo żużel był stawiany za wzór sportu rodzinnego, a coraz więcej w nim niestety wszelakiej maści konfliktów i nieporozumień. Następny odcinek żużla na cenzurowanym nie jest nikomu do szczęścia potrzebny. Już walczymy z łatką dyscypliny, która z prędkością światła pędzi do samozagłady.