W sobotę przed zawodami w Cardiff rozmawialiśmy z kilkoma przedstawicielami miejscowych mediów. Każdy z nas powiedział to samo: Grand Prix w przyszłym roku mocno zagrożone. Postanowiliśmy dopytać, o co dokładnie chodzi. Udało się ustalić, że w związku z nierentownością turnieju (pochłania duże koszty, a ludzi przychodzi mało) rozważana jest inna lokalizacja. A nawet dwie. Obie byłyby całkowicie nowymi dla cyklu. Mowa o Wembley i o Manchesterze. Pierwszy turniej odbyłby się oczywiście na sztucznie ułożonym torze, podobnie jak ten w Cardiff. Manchester zaś jest lokalizacją, o której marzy wielu kibiców. Tamtejszy tor sprzyja walce na dystansie u zazwyczaj każde zawody są ucztą dla widzów. W Manchesterze odbyło się choćby Speedway of Nations 2021. Tam też widzieliśmy kapitalne ściganie, finalnie zakończone niestety niepomyślnie dla Polaków. A złoto było tak blisko. Oni mówią, że Cardiff pozostanie w kalendarzu Michał Korościel podczas transmisji z Cardiff powiedział, że o przyszłości turnieju w stolicy Walii jest spokojny. Wtórował mu Rafał Lewicki. Tym samym stoi to w opozycji do informacji, które krążyły po strefie dla mediów w Cardiff. Oficjalnie kalendarz nowego sezonu Grand Prix powinniśmy poznać jesienią. Często słychać narzekania, że jest on zbyt sztywny, a brakuje nowych miejsc. Ewentualnie zmieniona lokalizacja turnieju w Wielkiej Brytanii byłaby czymś w rodzaju powiewu świeżości. Jaki jest problem z Cardiff? Przychodzi po prostu zbyt mało ludzi. Turniej generuje spore koszty, więc aby się opłacił, tak naprawdę musi ściągnąć komplet widzów. I tak też przed laty było. W Cardiff zasiadało ponad 50 tysięcy ludzi. Teraz organizatorzy o takiej ilości mogą co najwyżej pomarzyć. W sobotę w oczy raziły puste miejsca, których było aż nadto. Ma to częściowo związek ze sposobem rozmieszczenia fanów na stadionie, ale jest oczywiście także związane z mniejszą chęcią ludzi do przychodzenia na te zawody.