Odwołanie meczu w Lublinie między miejscowym Motorem a Wilkami Krosno wywołało niemałe poruszenie wśród kibiców. Tło tej sprawy jest takie, że to już drugie spotkanie, które nie doszło do skutku na torze Drużynowego Mistrza Polski. Pojedynek z beniaminkiem ma odbyć się w najbliższy czwartek, ale patrząc na prognozy pogody trudno nie odnieść wrażenia, że i tym razem ciężko będzie zainaugurować sezon w Lublinie. Czy przyjdzie nam więc poczekać na pierwszy mecz do maja? Bardzo realny scenariusz. O co w tym chodzi? Kibice są rozwścieczeni Sprawa jest o tyle ciekawa, że nigdzie w Polsce takich problemów z torem nie było. A mówimy przecież o mistrzu Polski i najbogatszym klubie, więc środków na sprzęt i pracę ludzi na pewno nie brakuje. Oczywiście najważniejsza w tym wszystkim jest pogoda, ale w oddalonym o 150 kilometrów Rzeszowie przecież jeżdżą od kilku dobrych tygodni. Ekstraliga Żużlowa odwołała już drugi mecz i przy tej okazji opublikowała filmik pokazujący stan wód gruntowych. Chodziło najpewniej o to, aby pokazać wszystkim, że żadnych kombinacji i złej woli nie ma. I byłbym daleki od tego typu stwierdzeń. Kto jak kto, ale Motor bać się nie musi nikogo i odwoływanie kolejnego meczu samemu klubowi z pewnością nie jest na rękę. W internecie jednak zawrzało, a kibice są wściekli. Zwracają uwagę, że choć mówimy o najlepszej lidze świata, za którą stoją miliony, to przeprowadzenie pełnej kolejki w kwietniu jest niemożliwe. Padają nawet sformułowania, że skoro Motor ma problem ze swoim domowym torem, to powinien przenieść mecze do innego miasta. Zasadniczo trudno się z tym nie zgodzić, bo przecież na tym wszystkim najbardziej tracą sponsorzy, telewizja i zwykły kibic, czyli wszyscy ci, którzy składają się na żużel. Mam wrażenie, że w całej sprawie zabrakło szczerości. Wszystko wskazuje na to, że w Lublinie najzwyczajniej doszło do błędu w sztuce. Zakładam, że gdyby uderzono się w pierś i wytłumaczono, co tak naprawdę się stało, to sytuacja spotkałaby się z większym zrozumieniem kibiców. A tak niedziwne, że niektórzy stracili cierpliwość. Sport na pięć miesięcy Poza wszystkim warto wspomnieć teraz o przymiarkach telewizji, która chciałaby wydłużenia żużlowego sezonu. Wizja ligi od końca marca do października włącznie brzmi bardzo kusząco. Tym bardziej, że kluby PGE Ekstraligi posiadają plandeki, które mają być jednym z elementów walki z kapryśną pogodą. Tyle tylko, że te wszystkie plany mają się nijak do praktyki. Za chwilę okaże się, że w takim Lublinie kibice obejrzą żużel ledwie przez pięć miesięcy, czyli od maja do września. I trochę wracamy do problemów całej dyscypliny, bo niejednokrotnie te biedniejsze kluby zwracają uwagę na fakt, że trudno im pozyskać nowych sponsorów, kiedy ci dowiadują się, że mają wyłożyć kasę na sport, który trwa ledwie pół roku. W tym wypadku ten czas jeszcze bardziej nam się skraca. Oczywiście mówimy o anomaliach, ale nie wygląda to dobrze. Przede wszystkim wizerunkowo.