Obaj zawodnicy swoje najlepsze lata mają już dawno za sobą. Holder - indywidualny mistrz świata z 2012 roku wykręcił w tym sezonie średnią 1,594 punktu na bieg. Wśród zagranicznych zawodników nie kwalifikujących się do kategorii wiekowej U24 gorszą statystykę miał tylko Kenneth Bjerre. Działacze eWinner Apatora Toruń stracili w końcu cierpliwość do Australijczyka i pożegnali się z nim po 14 latach współpracy. Być jak Bewley i Pawlicki to za mało Zagar odchodził z toruńskiego klubu w tym samym okienku, w którym dołączał do niego Holder. Kiedy jednak Australijczyk trwał przy jednym pracodawcy, Sloweniec zmieniał ich od tego czasu aż 7-krotnie. Jak dotąd nigdy nie był zmuszony do zejścia na niższy poziom rozgrywkowy. W minionym sezonie zdobywał średnio 1,698 punktu w każdym biegu i był trzecią siłą zielonogórskiego Marwis.pl Falubazu. Podobne średnie wykręcili Daniel Bewley czy Piotr Pawlicki. Na przeszkodzie tych doświadczonych zawodników stanął jednak regulamin - w składach ekstraligowców jest miejsce tylko dla 14 żużlowców z zagranicy liczących sobie więcej niż 24 lata. Wiele wskazuje na to, że zarówno 38-letni Słoweniec, jak i o 4 lata młodszy Australijczyk będą musieli zejść o jeden poziom niżej i podpisać kontrakt w eWinner 1. Lidze. Polonia, ROW, Wilki i Arged Malesa czekają na przecenę Holder wzbudza co prawda lekkie zainteresowanie beniaminka PGE Ekstraligi - Arged Malesy Ostrów Wielkopolski, ale tamtejsi działacze nie mają na niego zbyt dużego parcia, bo ich skład jest w gruncie rzeczy zamknięty. Rozważą kontrakt z nim tylko wtedy, gdy obniży oczekiwania finansowe. Łakomym okiem spoglądają na niego także prezesi pierwszoligowi na czele z Krzysztofem Mrozkiem, ale ci również czekają aż żużlowiec znacznie zejdzie z ceny. W bardzo podobnej sytuacji znajduje się teraz Zagar. Zarówno Grzegorz Leśniak z Cellfast Wilków Krosno, jak i Jerzy Kanclerz z Abramczyk Polonii Bydgoszcz chętnie widzieliby słoweńskiego komandosa w swych oddziałach, ale nie spieszą się z zaawansowanymi ofertami licząc na to, iż wieloletni uczestnik Grand Prix ugnie się pod presją czasu i zgodzi się na niższą pensję. Być może te dogasające już nieco gwiazd powinny zaryzykować i spróbować "sposobu na Walaska" - podpisać kontrakty warszawskie (bez aneksu finansowego) i poczekać aż prezesi sami przybiegną do nich po pierwszych kontuzjach czy słabszych meczach. Wówczas to działaczom, a nie zawodnikom będzie walił się grunt pod nogami i to oni będą musieli stosować pewne ustępstwa.