- Skandaliczna jest forma przekazania nam tej decyzji, bo dowiedzieliśmy się o niej ze +Sportowych Faktów+, a nie od organu, który ją podjął. W cywilizowanym świecie kulturalnych ludzi normą jest, że się zaprasza i rozmawia, bo wysłuchane powinny być argumenty drugiej strony. Próbowałem wcześniej spotkać się z przedstawicielami PZM, ale nie znaleźli dla mnie czasu. I teraz nagle, bach, podjęli niekorzystny dla nas werdykt - stwierdził. Zdunek zwrócił ponadto uwagę na jeszcze jeden paradoks tej sytuacji. - Nie wiem, jak to jest możliwe, ale odebrano nam licencję na starty w przyszłym roku w pierwszej lidze jeszcze przed rozpoczęciem procesu licencyjnego. A co się stanie, jeśli nagle wygram w totolotka pięć milionów i postanowię spłacić te zobowiązania? Wtedy przyznają nam licencję? - zapytał. Gdański przedsiębiorca zapewnił, że mieli w klubie program naprawczy, który zakładał stopniową redukcję zadłużenia oraz rywalizację w pierwszej lidze. Ten plan przedstawiono władzom Gdańska i Grupie Lotos. Nieoficjalnie podaje się, że dług Wybrzeża wynosi około 3,5 miliona złotych. - Przez trzy lata zamierzaliśmy spłacić swoje zobowiązania, co nie kolidowałoby z występami w pierwszej lidze. Wiem, że udałoby nam się stworzyć interesujący zespół ze sporą grupą młodych zawodników. Jeśli odbiera nam się licencję to jednocześnie odbiera możliwości działania, a tym samym spłaty długu - zauważył. Tytularny sponsor gdańskiego klubu podkreślił jednocześnie, że na decyzji prezydium zarządu PZM najbardziej ucierpią żużlowcy i pracownicy klubu. - Pozostaje nam ogłoszenie upadłości, a to oznacza, że osoby, wobec których mamy zaległości, nie otrzymają należnych im pieniędzy. Mogliśmy to zrobić dawno, ale chcieliśmy być w porządku wobec chłopaków i wywiązać się ze zobowiązań. Tą decyzją PZM może pozbawić ich pieniędzy, a klubowi pokazał środkowy palec. Widać, że ludziom, którzy biorą za swoją pracę sporą kasę, nie zależy na żużlu - wyjaśnił. Działacz Wybrzeża dodał jednocześnie, że nie potrafi podać scenariusza działań ze strony klubu. - Jestem w szoku i muszę ochłonąć, bo poziom załatwienia tej sprawy urąga wszelkim normom. Nie wiem, czy ogłosimy upadłość, czy też odwołamy się od tej decyzji. Niech PZM zaprezentuje najpierw swoje stanowisko - skomentował. Zdunek zapewnił także, że nie zamierza kurczowo trzymać się Wybrzeża i dla dobra gdańskiego żużla gotów jest odejść w każdej chwili. - Ja bez żużla się obejdę. Zasuwam, ale nie biorę za to pieniędzy, tylko jeszcze dokładam do tego interesu. A może decyzja PZM jest dla mnie korzystna? Będę miał święty spokój, żona nie będzie marudzić, oszczędzę swoją kasę i nikt Zdunkiem buzi nie będzie sobie wycierać. PZM zrobi krzywdę, ale nie mi, tylko tym chłopakom - podsumował. Prezydium zarządu Polskiego Związku Motorowego stwierdziło wygaśnięcie licencji nadzorowanych Wybrzeża Gdańsk i Włókniarza Częstochowa, co oznacza, że zespoły te nie będą mogły startować w przyszłorocznych rozgrywkach żużlowych. - Od tej decyzji nie ma odwołania. Przyznanie tym klubom licencji warunkowych miało im pomóc wprowadzić program naprawczy i usunąć wszelkie nieprawidłowości, m.in. finansowe, ale nie tylko. Tak się nie stało i nie możemy sobie pozwolić na kolejne zwodzenie z ich strony. Dlatego moim zdaniem najbardziej prawdopodobnym wariantem jest teraz praca od podstaw i start tych klubów od drugiej ligi - powiedział Arkadiusz Sąsara z zespołu licencyjnego PZM. Licencje warunkowe obowiązywały w tym sezonie po raz pierwszy. Miały one umożliwić klubom, które nie spełniały warunków licencyjnych, wprowadzić programy naprawcze.