Toruń i Grudziądz nie mają w ostatnich dniach dobrej prasy. Atmosfera wokół obu klubów gęstnieje z każdym dniem. Coraz częściej dyskutuje się, że pracę mogą stracić trenerzy - Robert Sawina i Janusz Ślączka. Panowie mieliby zapłacić posadą za to, że zespoły przez nich dowodzone nie spełniają oczekiwań na początku sezonu. Ten pierwszy podał się nawet do dymisji, która nie została jednak przyjęta. Sawina niepotrzebnie się wychylił Nie zazdroszczę chłopakom, bo zawodnicy zmagają się z problemami, a oni świecą oczami za kiepską dyspozycję poszczególnych żużlowców, przez co znajdują się na pierwszej linii strzału. Tylko, że Janusz z Robertem nie wsiądą za podopiecznych na motocykl. Miło, że władze klubów wykazują cierpliwość, nie wylewają dziecka z kąpielą i dają menedżerom czas na ogarnięcie bałaganu. Wierzą, że im dalej w las, tym sytuacja się unormuje. W Toruniu wyciągnięto wnioski z przeszłości, kiedy działano trochę pochopnie, pod wpływem emocji, a potem się okazywało, że pośpiech jest złym doradcą. Jedyną rzeczą do której można się przyczepić w odniesieniu do trenera Sawiny, to niefortunna wypowiedź zahaczająca o stan toru w Krośnie, że jest niebezpieczny i zagraża zdrowiu zawodników. Nie było mnie tam, więc nie twierdzę, że Robert nie miał racji, ale takie dyskusje ucinają decyzje jury zawodów, sędziego oraz komisarza. W sobotę w Grand Prix Chorwacji na obiekcie w Gorican obserwowaliśmy przemianę Roberta Lamberta, który w For Nature Solution Apatorze jedzie przeciętnie, a teraz stanął na drugim stopniu podium. Czyli zawodnik nie zapomniał jak się jeździ. Pytanie brzmi, w czym przeszkadzał Sawina Brytyjczykowi przez ostatnie mecze na wyjeździe, albo w czym pomógł Emilowi Sajfutdinowowi, że ten prezentuje się jak z nut. Wysadzić trenera ze stołka bardzo łatwo, ale często zapominamy, że spektrum sedna sprawy jest znacznie szarsze i często zamyka się w boksie samego żużlowca. Apator i GKM nie zmienią trenerów Sawina nie jest tunerem, nie przygotowuje silników. Jest selekcjonerem. Czy w trakcie poprzednich spotkań można było podjąć inne, lepsze decyzje taktyczne? Pewnie tak, tylko czy one coś by zmieniły w kontekście końcowych wyników i obrazu drużyny? Problem jest prozaiczny. Zawodnicy są wolni i zazwyczaj podłoże kłopotów sprowadza się do wyświechtanej formułki pod tytułem: brak prędkości. A z nią jest jak z Yeti, wszyscy o nim mówią, ale nikt go nie widział. Przełamanie nadejdzie, jestem o tym święcie przekonany, dlatego moim kolegom: Robertowi i Januszowi życzę wytrwałości w tym trudnym okresie, bo co do roztropności włodarzy i właścicieli klubów z Torunia i Grudziądza jestem dziwnie spokojny. Żadne ścinanie głów nie nastąpi, a przynajmniej jeszcze nie teraz.