Ten drugi "gol" był znacznie bardziej spektakularny. Betard Sparta właśnie dziś oznajmiła, iż jej nowym zawodnikiem został 19-letni Bartłomiej Kowalski. Betard Sparta na finiszu wróciła do gry Mistrzowie Polski byłym żużlowcem Eltrox Włókniarza Częstochowa i wychowankiem szkółki Janusza Kołodzieja mocno zainteresowani byli już w trakcie sezonu. Potem jednak młodzieżowiec doznał kontuzji i sprawa ucichła. Do tego stopnia ucichła, że wydawało się, że w grze o kontrakt juniora liczą się tylko trzy kluby: eWinner Apator Toruń, ZOOLeszcz DPV Logistic GKM Grudziądz i Moje Bermudy Stal Gorzów. Gorzowska delegacja, na czele z prezesem Markiem Grzybem wybrała się do domu Kowalskich i sprawa wydawała się przesądzona. Sternik Stali triumfował, opowiadając w kuluarach na prawo i lewo, że transfer jest klepnięty. Tymczasem przebranie zawodnika w gorzowskie barwy i zrobienie sobie z nim zdjęcia, a nawet symboliczny uścisk dłoni, okazały się kompletnie bez znaczenia. Na finiszu do gry o kontrakt żużlowca włączyła się bowiem Betard Sparta Wrocław i zwyczajnie przebiła gorzowską ofertę. Stal nie miała niczego na piśmie Chłopakowi i jego rodzinie nie ma cię co dziwić. Do Wrocławia ma najbliżej, trafił do najlepszego klubu w lidze, a jeszcze na dodatek dostał kontrakt na poziomie gwiazd PGE Ekstraligi (ponoć 650 tysięcy za podpis i 6 tysięcy złotych za każdy zdobyty punkt). Dziwić się można natomiast prezesowi Stali, który tak "juniorsko" dał się ograć. Zamiast "ubierać" Bartłomieja Kowalskiego w bluzę Stali miał po prostu podstawić mu do podpisu umowę i przelać w jej ramach część kwoty obiecanej za podpis. Wtedy zawodnikowi trudno by się było z takich uzgodnień wycofać. Praktyka ta nie jest zresztą w żużlowym światku niczym nowym, tylko powszechnie stosowanym rozwiązaniem. To, że team Kowalskich nie chciał i nie podpisał niczego na papierze, powinno być dla każdego mocnym sygnałem ostrzegawczym, że transfer po prostu może się na finiszu wysypać. Prezes Grzyb powinien być tym bardziej czujniejszy, iż w tym roku już przekonał się jak działają wrocławianie. Jeden turniej zamiast trzech Pierwszego "gola" dostał przy okazji walki o prawo do organizacji zawodów Grand Prix. Podczas negocjacji gorzowianie byli przekonani, że właśnie ze stolicą Dolnego Śląska rywalizują o miano trzeciego po Warszawie i Toruniu polskiego gospodarza cyklu. To była dla nich batalia prestiżowa, bo turniej Grand Prix umożliwi dopięcie budżetu. Miasto Gorzów ostatecznie pomogło więc klubowi i zadeklarowało ogromną kwotę 10,2 miliona złotych za prawo do organizacji Grand Prix w sezonach 2022-25. Radnych przekonał fakt, że muszą przelicytować Wrocław, a żużlowe mistrzostwa świata dzięki zasięgom Discovery dotrą do milionów widzów na całym świecie. Dodatkowym bonusem miały być też turnieje młodzieżowe przed każdą rundą Grand Prix (jak napisano w uzasadnieniu projektu miejskiej uchwały - przyp. red.). Gdy jesienią Discovery zaprezentowało kalendarz na sezon 2022, prezes Grzyb oraz gorzowscy radni musieli się mocno zdziwić. Okazało się mocno przepłacili za Grand Prix. Poza tym nie dość, iż Wrocław po cichu też wynegocjował sobie miejsce w cyklu, to "bonusowe" turnieje młodzieżowe nie będą rozgrywane przy okazji wszystkich rund, a jedynie przy wybranych. Jeden z nich, jedyny o mistrzostwo świata do lat 16... we Wrocławiu. Runda championatu U21 w Toruniu, a w Gorzowie dodatkowo... nic.